czwartek, 28 czerwca 2012

Rozdział 13


Patrzyłam ciągle w jego przenikliwe spojrzenie. Stał tak blisko mnie… Czułam, jak jego klatka dotyka mojej, gdy nabierał powietrze… Milczałam. Nie wiedziałam, co mam mu odpowiedzieć. To on w końcu chciał ze mną porozmawiać, a nie ja z nim…
― Dlaczego uciekasz przede mną? ― Nathan przerwał panującą między nami ciszę, tak jakby czytał w moich myślach.
Dlaczego on musiał zadawać mi takie trudne pytania?! Co niby miałam mu powiedzieć…? Prawdę?! Że nie chcę niczyjej litości, a w szczególności Jego! Nie mogłam nad sobą zapanować, gdy jego wzrok tak dogłębnie analizował każde moje najmniejsze posunięcie… Do moich oczu napłynęły łzy. Nie chciałam żeby je widział… Jakby w odpowiedzi na jego pytanie odwróciłam się i szarpnęłam za drzwi, ale ani drgnęły pod naciskiem rąk chłopaka. Niewiele myśląc schyliłam się i przedostałam pod ręką Natha na drugi koniec pokoju. Usiadłam w fotelu i skuliłam się, podciągając kolana pod brodę. Wiem to było głupie, bo dalej byłam razem z nim w jednym pokoju, ale musiałam cokolwiek zrobić… Chłopaka ponownie podszedł do mnie i spojrzał na mnie z… Nie! Wydawało mi się na pewno! Nathan klęknął przede mną i złapał delikatnie za dłonie… Chciał chyba cos powiedzieć, ale najwyraźniej nie wiedział co… Po chwili z jego ust wydobyły się cudowne dźwięki…

I hear your heart, cry for love.
But you won’t let me make it right.
You were hurt, but I decide.
If that you were worth the fight.
Every night, you lock up.
You won’t let me come inside.
But the look, in your eyes.
I could turn the tide.
In your heart, in your heart, in your heart.
I can tell you can fit one more.
In your heart, in your heart, in your heart.
I don’t care who was there before.

I, hear your heart cry for love,
Then you act like there’s no room,
Room for me, or anyone.
“Don’t disturb” is all I see.
Close the door, turn the key.
On everything that we could be.
If loneliness would move out,
I’d fill the vacancy.
In your heart, in your heart, in your heart…

This ain’t the Heartbreak Hotel,
Even though I know it well.
Those no show, they sure tell,
In the way you hold yourself.
Don’t you fret, should you get,
Another cancellation.
Give me a chance I’d make a
Permanent reservation.
In your heart, in your heart, in your heart,
I can tell you can fit one more.
Open up make a brand new start,
I don’t care whose stayed before.

I hear your heart call for love,
Then you act like there’s no room.
Room for me, or anyone,
“Don’t disturb” is all I see.
Close the door, turn the key,
On everything that we could be.
If loneliness would move out,
I’d fill the vacancy.
In your heart, in your heart, in your heart…

Śpiewał to patrząc mi prosto w oczy z czułością! Tak, teraz widziałam ja na pewno! Nie wytrzymałam, z moich oczu zaczęły płynąć łzy… To… To nie mogło być prawda… To co on śpiewał, to tylko piosenka… Ale jego oczy… Jego twarz… Każdy gest… Wyrażał dokładnie każde słowo piosenki… Zamknęłam oczy, a Nathan przestał śpiewać. Chwycił delikatnie moją twarz w swoje dłonie i czekał cierpliwie, aż na niego spojrzę… Bałam się to zrobić. Nie chciałam się sama przed sobą przyznać, do tego, co czuję do Nathana… Ale prawda była taka, że Zakochałam się w Nim! A gdy patrzyłam na jego twarz moje uczucia pogłębiały się jeszcze bardziej… Czy to jest możliwe?! Otworzyłam w końcu powoli oczy i spojrzałam na niego… Musiałam to zrobić! Musiałam przekonać się, co oznaczała ta piosenka… Z moich oczu ciągle płynęły łzy. Nathan otarł je swoją dłonią i szepnął:
― Nie płacz już… Nie mogę patrzeć na Twoje łzy… Na Twoje cierpienie… Każda kropla, która spływa po Twoich cudownie zaróżowionych policzkach jest dla mnie, jak kolejna rana zadana prosto w serce…
Zamurowało mnie! C…Co?! Moje łzy raptownie wyschły. W mojej głowie nastała pustka. Nawet nie wiem kiedy poderwałam się na równe nogi… Stałam tak i wpatrywałam się zaskoczona w twarz Nathana, który powoli zaczął się podnosić. Przyglądałam się bacznie każdemu, nawet najmniejszemu ruchowi chłopaka, dopóki nie stanął naprzeciwko mnie… Znów był tak blisko… Stanowczo za blisko… To nie mogła być prawda… To był zapewne cudowny sen, z którego nie chciałam się nigdy wybudzić. Nathan położył swoje dłonie na moich ramionach, a przez moje ciało przeszedł dreszcz…
― Muszę Ci to w końcu powiedzieć… Nie wytrzymam dłużej… ― zaczął cicho, by po chwili dodać z pasją. ― Nie mogę przestać o Tobie myśleć! Nie wiem, co się ze mną dzieje… Od kiedy Cię poznałem, pragnę jedynie Twojej obecności… Pragnę poczuć Twój dotyk… Twój zapach… ― zamilkł, ale po chwili odezwał się lekko skrępowany. ― Pragnę Twoich pocałunków… Pieszczot… Chcę poznać smak Twoich pełnych ust… Pragnę całym sobą Ciebie…
Nie wiedziałam jak mam się zachować. Czułam, że też pragnę tego samego… W końcu mogłam się przyznać do tego. Zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć Nathan przeniósł swoje dłonie na moje policzki, zanurzając końcówki palców w moich włosach… Spojrzał głęboko w moje oczy i powoli zaczął zbliżać swoją twarz do mojej… Mogłam w każdej chwili to przerwać. Ale podświadomie pragnęłam tego, jak niczego innego… Czułam jego delikatny oddech na mojej skórze… Jego dłonie powędrowały głębiej w moje włosy, przyciągając moją twarz do niego… Nasze usta zetknęły się delikatnie, a ja poczułam cudowną miękkość jego warg… Nie wiem, co we mnie wstąpiło, ale przywarłam do niego najbliżej, jak tylko mogłam, kładąc swoje dłonie na jego klatce i dogłębnie poznając jego pełne wargi. Poczułam jak Nathan uśmiecha się poprzez kolejne namiętne pocałunki, zjeżdżając dłońmi na moje plecy i obejmując moje ciało w stanowczym i ciepłym uścisku. Czułam się taka bezpieczna w jego ramionach… Świat mógłby przestać istnieć, a dla mnie liczyło się tylko to, że jestem tu i teraz z nim… z Nathanem. Każda komórka mojego ciała pragnęła Go coraz bardziej… Jego pocałunki były delikatne i zmysłowe, a zarazem bardzo stanowcze, jakby ten pocałunek miał być pierwszym i ostatnim, jakie miały nas czekać…
Po jakimś czasie, dla mnie stanowczo za krótkim, oderwaliśmy się od siebie. Od razu spojrzałam Nathowi w oczy i zobaczyłam w nich błysk szczęścia, który nie gasł, a nabierał coraz większej mocy. Jego wargi wygięły się w zniewalającym uśmiechu… A przez moją głowę przeszło jedno pytanie… A raczej stwierdzenie… Ja na niego nie zasługuję! Choć ideały nie istnieją, tu przede mną stał najwspanialszy wyjątek… Miał dla mnie wszystko do zaoferowania, o czym tylko mogłam zamarzyć… A ja?! Ja po prostu na niego nie zasługiwałam… I nic, nigdy tego nie zmieni… Odwróciłam głowę i spuściłam wzrok, aby Nath nie dostrzegł smutku w moich oczach, ale było już za późno… Chłopak w jednej sekundzie dostrzegł, że coś jest nie tak. Złapał za mój podbródek, przechylając moja głowę tak, bym spojrzała na niego. Bacznie przyglądał mi się przez chwile, próbując odczytać cokolwiek z mojej twarzy, a następnie odezwał się:
― Czy zrobiłem cos nie tak?
I oto kolejny dowód jego ideału! Nie pomyślał nawet, ze to może chodzić o mnie… Założył od razu, że to jego wina, że on popełnił błąd…
― Nie…! ― odezwałam się cicho po chwili. ― Tu chodzi raczej o mnie… To wszystko nie ma sensu… Ja… Ja nie zasługuję na Ciebie…
Na jego twarzy pojawił się powoli gniew… Ale zaraz zniknął, ustępując miejsca czułości… Chłopak ponownie złapał mnie za ramiona i przybliżył do siebie, a następnie spojrzał prosto w oczy…
― Jeżeli ktoś tu na kogoś nie zasługuje… To wyłącznie ja na Ciebie! Jeszcze nie spotkałem tak wspaniałej osoby jaką jesteś Ty. Tyle przeszłaś w swoim życiu, a mimo tego nie poddałaś się, próbujesz żyć od nowa… Wiem tylko jedno, że ja nie dałem rady, nie byłem tak silny jak Ty… ― słuchałam uważnie jego słów, a w mojej głowie robił się coraz większy mętlik. ― Nie wiem, co Ci tam przyszło do tej Ślicznej główki, ale ja nie odpuszczę! Za bardzo mi na Tobie zależy!
Po tych słowach ponownie wpiłam się w jego usta… To co czułam do tego chłopaka było silniejsze ode mnie… Moje wcześniejsze słowa nie miały już najmniejszego znaczenia… Jeszcze nigdy czegoś takiego nie czułam… Nathn objął mnie jedna ręką, a drugą położył na moim karku, wplatając palce we włosy i przyciągając mnie jeszcze bliżej. Znowu mogłam poczuć, każdą cząstką mojego ciała, jak wzbiera we mnie szczęście… Moje życie znowu zaczęło nabierać sensu… Zatraciłam się w czułych pocałunkach Nathana, nie mogąc powstrzymać przy tym uśmiechu. Chłopak oderwał się na chwilę i szepnął:
― Kocham Twój uśmiech… ― w oczach tańczyły mu iskierki, kiedy to mówił.
Kolejny raz zatopił swoje pełne wargi w moich ustach, a moje serce stanęło na moment, aby chwilę później galopować jak szalone! Nie mogłam uwierzyć, że taki chłopak, jak Nathan czuje cos do mnie… To było jak bajka… Ale niestety nie trwała ona długo…
― Hej Ania… Prze… ― usłyszałam głos Pawła, który urwał się raptownie…

______________________
No i jest ;D Ufff ;P
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać :(
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba ;)
Bo mi przychodzi jedynie do głowy antonim słowa cudowny ;D ale nie będę się na ten temat wypowiadała :P
Witam na moim blogu LiNkĘ :) Ps. Dziewczyno czy Ty nie masz co robić tylko czytać taki badziew? A dobra cofam to pytanie bo opierdziel dostane :P Witam :*
Moje Wy Kochane potrzebowałam pełnej reanimacji kiedy zobaczyłam, że mam ponad 3 000 wejść i 26 obserwatorów!!!!!!! o_O Ogromnie Wam za to wszystko dziękuję, bo bez Was nie byłoby tego bloga :**** Dziękuję, że ze mną jesteście :*** I jeszcze zapomniałam... 15 komentarzy pod ostatnim rozdziałem!!! Jesteście WIELKIE!!! Nie wiem jak Wy to zrobiłyście :**** Ale Kocham Was :****
No i oczywiście rozdział ten jest ze specjalną dedykacją dla Oli ;*** Skarbie jesteś moim Promyczkiem życia ;*** Nie pozwolę na to żebyś się zamartwiała i takie głupoty opowiadała!!!! Bo to nie prawda!!!! Jesteś najwspanialsza :) Masz wszystko : jesteś śliczna i masz OGROMNY TALENT :D I ja Ci to mówię, więc musisz to zaakceptować :) Kocham Cię Bardzo ;*******

Jeszcze raz dziękuję Wam i Kocham Was ;**************

niedziela, 24 czerwca 2012

Rozdział 12


Jego usta dotknęły moich i lekko rozwarły się. Czułam miękkość jego warg, które delikatnie obejmowały moje… Dłonie Pawła przyciągnęły mnie jeszcze bliżej niego, a jego pocałunki stały się coraz bardziej namiętne… Miałam w głowie pustkę… Ale wiedziałam jedno. Musiałam to przerwać! Stanowczo odepchnęłam chłopaka, który gdy tylko wyczuł to, rozluźnił swój uścisk. Cofnęłam się o dwa kroki i spojrzałam na Pawła. Na jego twarzy mieszało się szczęście ze zdezorientowaniem…
― Czy coś się stało? ― zapytał niepewnie podchodząc bliżej.
Chciał mnie objąć, ale położyłam swoje dłonie na jego klatce, prostując ręce, tak aby mu to uniemożliwić. Paweł spojrzał na mnie pytająco, a ja spuściłam wzrok. Nie wiedziałam, co mam mu powiedzieć, jak się teraz zachować… On tyle dla mnie zrobił… Zatroszczył się o mnie w najtrudniejszych momentach mojego życia… Ale to przecież nie o to chodzi w związku, żeby być z kimś z wdzięczności… Choć Paweł był wspaniałym facetem, to ja nic do niego nie czułam… A to, co przed chwilą się stało, to był impuls, który się nigdy więcej nie powtórzy… Nie za bardzo wiedziałam, co robię… A po za tym, taki chłopak, jak On zasługuje na cos więcej niż ja… Na kogoś lepszego…
― Paweł… ― odezwałam się w końcu cicho. ― To nie powinno się wydarzyć… Przepraszam, że na to pozwoliłam. Ja… Ja bardzo Cię lubię… Ale jako dobrego przyjaciela… Powinieneś znaleźć sobie lepszą dziewczynę… Zasługujesz na to…
Chłopak nic nie odpowiedział. Wpatrywał się jedynie we mnie… Po chwili ciszy złapał mnie za nadgarstki i zbliżył się do mnie…
― Ale ja chcę Ciebie i tylko Ciebie… ― szepnął mi na ucho. ― I nie ważne, ze nic do mnie nie czujesz… Ja poczekam… Bo warto… W końcu Cię zdobędę…
Paweł pocałował mój policzek i wyszedł z pokoju, zostawiając mnie samą w szoku. Nie mogłam się ruszyć… Jego słowa krążyły ciągle w mojej głowie… Dlaczego nie mogłam się w nim zakochać?! Dlaczego musiałam być zawsze zraniona?! Wróciłam do swojego pokoju i przez prawie całą noc nad tym rozmyślałam… To było jak magnes. Chociaż chciałam przestać, nie mogłam wyrzucić tego z głowy. Dopiero około 3:00 zapadłam w upragniony sen.
Rano obudziłam się o 8:00. To było dziwne… Zawsze Paweł budził mnie, żebyśmy szli pobiegać o 7:00… Ubrałam się i zeszłam na dół. Zastałam w kuchni Olę robiącą śniadanie…
― O hej! ― zawołała widząc mnie. ― Paweł kazał Cię przeprosić, ale musiał wcześnie rano pojechać do klubu, bo dzwonili… Nie wiem o co chodziło dokładnie, ale pewnie wyjaśni wszystko jak wróci…
No to wszystko jasne. W sumie zrobiło mi się jakoś tak lżej na sercu, że dziś zobaczę się z nim dopiero wieczorem… Jakoś niezręcznie się teraz czuję, po wczorajszym wydarzeniu… I boję się spotkania z nim… Z tą myślą zjadłam śniadanie i poszłam przyszykować się do pracy. Jak na złość dziś było strasznie mało klientów i moją głowę nachodziły ciągle te same myśli, co wcześniej… Kiedy wybiła nareszcie 16:00 uradowana wyszłam z butiku i skierowałam się w stronę domu. Gdy tak szłam pierwszy raz zwróciłam uwagę na to, że nie było tutaj Nathana… Pewnie dał sobie spokój… Z jednej strony było mi z tego powodu smutno… Ale z drugiej, tak było lepiej… Lepiej dla niego. Moje rozmyślenia przerwało wołanie… Ktoś ewidentnie mnie wołał, bo jestem przekonana, że Ań nie ma tu za wiele… Odwróciłam się i zobaczyłam… Maxa biegnącego w moją stronę!
― Możemy porozmawiać? ― zapytał zdyszany.
― Yyy… Tak. ―odpowiedziałam. ― Ale musisz trochę popracować nad kondycją Kochany… ― zaśmiałam się.
Max spojrzał niby urażony na mnie, ale uśmiechnął się.
― Może pójdziemy do tej kawiarni niedaleko? ― zwrócił się do mnie.
― Jeśli chcesz… ― odpowiedziałam, ale po chwili dodałam wystraszona. ― Ale nie czeka tam Nathan, prawda?!
― Nie. Ale poniekąd to o nim chciałem porozmawiać…
Nie! Tylko nie to! To, ze nie chciałam się z nim spotkać oznaczało również, że nie chciałam o nim rozmawiać! Przecież to chyba jest jasne jak Słońce… Ale nie miałam już wyjścia… Max prawie na siłę zaczął ciągnąć mnie do tej kawiarni widząc moją minę… Gdy usiedliśmy, a raczej zostałam posadzona, chłopak przeszedł do sedna:
― Co się dzieje? Dlaczego unikasz Nathana?
No i bingo! Trafił Pan pytanie za 1000 punktów!
― Tylko nie kłam! Bo i tak zobaczę to w Twoich oczach… ― ostrzegł, kiedy otworzyłam usta, żeby właśnie skłamać!
Siedziałam cicho i wpatrywałam się w swoje dłonie. Nagle zaczęły wydawać mi się wyjątkowo interesujące… max lekko się chyba zirytował, złapał mnie za podbródek i podniósł moją głowę, tak bym patrzyła mu w oczy. Znowu poczułam się jakbym była jego malutką siostrzyczką, dla której zrobiłby wszystko, którą obroni przed wszystkim i każdym… To poczucie sprawiło, że znowu wyjawiłam mu prawdę:
― Max… Lepiej będzie, jak nie będę przyjaźniła się z… z Nathem ― jakoś ciężko mi przyszło wymówić jego imię na głos. ― Naraziłam Go… On nie powinien się o tym dowiedzieć… Nawet nie chcę o tym myśleć, co Piotr mógłby mu… Tobie… zrobić, gdyby zaczął się bronić… A poza tym… ― nie dokończyłam tego. ― To nie ważne…
― Co Ty opowiadasz?! ― chłopak się wkurzył. ― Przecież to nie jest Twoja wina! Nathan i tak, prędzej, czy później by się o tym dowiedział… A zareagować mógłby wtedy jeszcze gorzej…
Max wstał od stolika i podszedł do mnie. Spojrzał mi w oczy, a następnie bez słowa przytulił. Słyszałam i czułam, jak jego wielkie serce dudni ze zdenerwowania… Po chwili jednak jego oddech uspokoił się… Ponownie spojrzał w moje oczy, a ja nie mogłam odwrócić wzroku…
― Kochasz Go prawda… ― powiedział spokojnie, a następnie dodał widząc, co maluje się na mojej twarzy. ― Nathana…
Gdybym mogła, zapadłabym się pod ziemię i nigdy stamtąd nie wróciła…
― CO?! Ja… Ale… Ja… ― zaczęłam się plątać. ― NIE! Dlaczego tak uważasz…?
Max uśmiechnął się lekko.
― Możesz zaprzeczać… Ale mnie nie oszukasz, ja wiem swoje… Widać to po Twoich oczach… Jestem zaskoczony, że Nath do tej pory tego nie zauważył…
― Co Ty wygadujesz?! Ja Go NIE Kocham! ― prawie się wydarłam.
Max oczywiście uśmiechnął się jeszcze bardziej, co mnie strasznie drażniło! Ja niby miałam się zakochać w Nathanie?! Wolne żarty! Przecież bym o tym wiedziała! A po za tym on by mnie nie chciał… Nie! No przecież to niemożliwe!
― Ja… Ja muszę już iść… ― wstałam od stolika.
Chłopak nie zatrzymywał mnie, posłał mi jedynie znaczące spojrzenie… Szybko wyszłam i prawie biegiem udałam się do domu. Znowu z nikim nie rozmawiając zamknęłam się w pokoju. Rzuciłam się na łóżko z myślą: „Ja nie mogłam się w nim zakochać!” To nie mogło się stać! Moje myśli krążyły ciągle krążyły wokół słów Maxa. Był tak pewny tego, co powiedział… Nie! Przecież to nie prawda! Przed moimi oczami pojawiła się twarz Nathana… Jego zniewalające oczy, które przenikały moja duszę… Cudowne usta, wyginające się w delikatnym uśmiechu… Jego słodkie miny… Nie… To nie mogło się stać! Nawet nie wiem kiedy moje oczy zamknęły się, mając ciągle przed sobą jego twarz, a ja odleciałam…

» Nathan «
Muszę w końcu z nią porozmawiać! Nie odpuszczę! Z tą myślą nacisnąłem dzwonek, a chwile później zza drzwi wyłoniła się Ola…
― Nie ma Ani… ― odezwała się szybko.
Kłamała…
― Nie szkodzi, poczekam na nią… ― uśmiechnąłem się.
Zaskoczyłem ją tym. I dobrze, o to chodziło.
― Nathan… Ania nie chce Cię widzieć… Zrozum to… ― wyczułem, że sama się wie dlaczego tak jest.
Postanowiłem to wykorzystać.
― Ola… Proszę, pozwól mi z nią choć przez chwile porozmawiać… Muszę się dowiedzieć, co się stało… ― powiedziałem cicho.
Była rozdarta. Od razu było to widać. Zastanawiała się chwilę, a ja cierpliwie czekałem, nie chciałem jej ponaglać, bo mogło to mieć przeciwny skutek, niż zamierzałem… Po chwili Ola otworzyła szerzej drzwi, zapraszając mnie do środka… Tak! Udało się!
― Robię to tylko dlatego, że się o nią martwię… ― odezwała się, kiedy koło niej przechodziłem.
Nie zwracając już na nią uwagi pobiegłem na górę i wpadłem bez pukania do pokoju Ani… Zobaczyłem ją… Leżała na łóżku… Spała wtulona w poduszkę… Wyglądała tak ślicznie… Zamknąłem ostrożnie drzwi, tak aby jej nie obudzić. Postanowiłem, że poczekam, aż sama wstanie. Usiadłem w fotelu i zacząłem się rozglądać po pokoju… Od razu wstałem widząc jedno, jedyne zdjęcie stojące na szafce, koło łóżka. Podszedłem tam i chwyciłem fotografię, by bliżej je się przyjrzeć. Zdjęcie przedstawiało właśnie tą śpiącą, piękną brunetkę oraz jakąś blondynkę… To zapewne Monika, jej siostra, o której mi opowiadała. Ania była na tym zdjęciu taka wesoła… Nigdy nie widziałem u niej tego cudownego uśmiechu ze zdjęcia… Jej oczy tak lśniły na nim… Spojrzałem na śpiącą dziewczynę i  kucnąłem przed łóżkiem. Moja dłoń powędrowała na jej policzek, gładząc go delikatnie… Jej skóra wydawała się taka miękka… Zauważyłem, że na twarzy Ani zagościł uśmiech, pod wpływem mojego dotyku… Moje serce zaczęło wariować! Ta dziewczyna sprawiała, że byłem gotowy zrobić dla niej wszystko! Wcześniej tylko raz mi się to zdarzyło… Ale było to o wiele słabsze uczucie, niż to co teraz czuje patrząc na tą uśmiechającą się przez sen dziewczynę… Pamiętam ten dzień, kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy. Bardzo mi się spodobała. Miała być kolejną na mojej liście… Jedną z wielu… Ale nie! Ja musiałem się w niej zakochać…! Myślałem, że oszaleję z szału, kiedy totalnie mnie olała na lotnisku… Nie liczyłem się wtedy dla niej… Teraz też nie wiem, czy cokolwiek się zmieniło od tego czasu… Muszę się o tym przekonać! Wtedy była bezgranicznie wierna temu… temu kretynowi! Nie to co inne, które widząc któregoś z nas zostawiały swoje, jak to mówiły „miłość życia”, żeby puścić się… Ona była inna… Ponownie dotknąłem jej policzka i zauważyłem ledwo już widocznego siniaka… Ogarnęła mnie wściekłość! Gwałtownie wstałem i podszedłem do okna. Zabiłbym… Zabiłbym Go za to, co zrobił… Odwróciłem się w stronę Ani, która lekko przechyliła głowę w moją stronę. Dlaczego, dlaczego mi nie powiedziała?! Dlaczego Max mi o tym nie powiedział?! Jak mógł to przede mną ukryć?! Gdyby mi o tym powiedział inaczej bym się zachował… Wszystko byłby inaczej… Spojrzałem się na jej piękną twarz i przypomniały mi się łzy bólu, które zobaczyłem na jej policzkach, w tym właśnie pokoju… Usiadłem ponownie w fotelu i ukryłem twarz w dłoniach… Nie wiem ile tak siedziałem, nie obchodzi mnie to. Ale po jakimś czasie z moich myśli wyrwał mnie świst wciąganego powietrza… Podniosłem szybko głowę i ujrzałem te wspaniałe zielone oczy…

» Ania «
Po jakimś czasie przebudziłam się i poczułam dziwny zapach… Był on o tyle dziwny, bo był to zapach męskich perfum… Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Mój przerażony wzrok zatrzymał się na fotelu, w którym siedział Nathan! Co on tu robił?! Jak tu się znalazł?! Z tego zdenerwowania raptownie wciągnęłam głośno powietrze, przez co głowa chłopaka raptownie się podniosła, a jego zniewalające spojrzenie padło na mnie… Na jego twarzy zagościł ten cudowny uśmiech. Nie wiedziałam co mam robić… Nathan wstał i chciał do mnie podejść… W mojej głowie zapaliła się czerwona lampka! Poderwałam się z łóżka i próbowałam uciec z pokoju… Nathan zatrzymał mnie przy drzwiach, zatrzaskując je. Przywarłam plecami do nich, a chłopak oparł się o nie dłońmi na wysokości mojej głowy, uniemożliwiając mi ucieczkę… Niepewnie spojrzałam w jego oczy, w których dostrzegłam determinację…
― Tym razem nigdzie mi nie uciekniesz… Nie dopuszczę do tego… Musimy porozmawiać…

_______________________
No dobra wstajemy, nie śpimy ;P hehe
Ale się namęczyłam... Ale napisałam :)
Mam nadzieję, że się spodoba i nic mi nie zrobicie ;D
Witam na moim blogu nowe czytelniczki :) Ol iwiaa. , OliviaKlaudiaTW
O ja! O ja! O ja!!!!! Willow czyta moje opowiadanie!!!!! Wczoraj się o tym dowiedziałam!!!!! Normalnie zgon na miejscu!!!!! I reanimacja nie udana...
hehe
Dziękuje wszystkim tym, którzy czytają tego bloga :) dziękuję za Wasze wsparcie :*****
Kocham Was :*****

Tym razem TomTom :D

piątek, 22 czerwca 2012

Rozdział 11


Zamurowało mnie… Na jego twarzy widniała wściekłość. Swoje dłonie powoli i dokładnie ścisnął w pięści. Stał tak tam wryty i patrzył na łzy, które spływały po moich policzkach. Bałam się… Bałam tego, co może się teraz stać… Chciałam coś powiedzieć… Zrobić cokolwiek… Ale nie byłam w stanie… Patrzyłam jedynie w jego cudowne oczy, które teraz porażały mnie… Nie było w nich żadnych uczuć… Były zimne…
― Zabiję skurwiela! ― syknął Nathan i wybiegł.
Niewiele myśląc wyrwałam się z uścisku Oli i pobiegłam za nim. Nie mogłam dopuścić do tego, by Nathowi coś się stało… Wybiegłam przed dom, ale jego samochodu już nie było. Nikogo nie było… Nie wiedziałam, co mam robić… Po prostu zaczęłam biec… Tylko to mi zostało. Byłam zdeterminowana, więc po chwili znalazłam się na bardziej ruchliwej ulicy i natychmiast złapałam taksówkę. Kazałam kierowcy jak najszybciej dojechać pod wskazany adres. Liczyła się każda minuta. Po niespełna 10 minutach byłam na miejscu. Zobaczyłam samochód Nathana… Był już tu! Puściłam się biegiem w stronę mieszkania. Gdy byłam na odpowiednim piętrze usłyszałam podniesione głosy… Nathana i kogoś jeszcze… Przestraszyłam się! Wbiegłam do mieszkania i zobaczyłam Nathana okładającego Piotra, który leżał na podłodze! Stał też tam Max! Nie wiedziałam skąd on się tam wziął… Próbował odciągnąć przyjaciela od leżącego Piotra, ale Nathan ani drgnął. Chłopak wyprowadzał precyzyjne ciosy w zakrwawioną już twarz Piotra, który nawet się nie bronił… Nie mogłam dłużej na to patrzeć… Podbiegłam do Nathana i zaczęłam Go odciągać, ale nic to nie dało. Moje słowa i prośby nic nie zmieniały… Chłopak jak w transie nie przerywał swoich ciosów… Aż w końcu Piotr odleciał…
― Nathan uspokój się! ― krzyknął Max.
― NIE! Nawet nie wiesz, co on zrobił! ― głos chłopaka był zimny i bez uczuć.
― Wiem, co on zrobił! Ale nie jest tego wart, żebyś poszedł za niego siedzieć!
Nathan słysząc słowa Maxa spojrzał na mnie i momentalnie zatrzymał pięść.
― Ale… skąd? ― Nathan był zdezorientowany.
Max spojrzał na mnie, a ja w ty momencie usiadłam w koncie i skuliłam się. Z moich oczu znowu pociekły łzy. nie mogłam ich powstrzymać. Zbyt często mi się to zdarzało. To wszystko była moja wina! I nie mogłam nic z tym zrobić… Nie mogłam tego powstrzymać… Choć bardzo tego pragnęłam… Max chciał do mnie podejść, ale Nathan Go uprzedził. Chłopak klęknął przede mną i przytulił mocno.
― Proszę Cię nie płacz… ― powiedział cicho. ― On Ci już nigdy więcej nic nie zrobi. Nie pozwolę na to…
This is not gonna last forever,
It's a time when you must hold on.
And I won’t let you surrender,
And I’ll heal you if you’re broken.
We can stand so tall together.
We can make it through the stormy weather.
We can go through it all together, do it all together, do it all.
I’ll be your strength.
I will, I will, I will.
I’ll be your strength.
Yes I will, yes I will.
I won’t sleep till the sky is calmer,
Keep on searching till I found you…
Rozpoznałam tą melodię… To była piosenka , którą nucił mi w parku… Tylko teraz dołączył do niej słowa, które idealnie komponowały się z melodią… Ta piosenka była cudowna… Nathan dalej śpiewając objął mnie jeszcze mocniej, a ja w tym momencie zrozumiałam coś bardzo ważnego… Nie mogłam tu dłużej zostać! Odepchnęłam chłopaka i wybiegłam, w międzyczasie dostrzegając zagubioną minę Natha… Ale biegłam dalej przed siebie, nie zwracając na nic uwagi. Z moich oczu ciągle płynęły łzy, które utrudniały mi bieg… Nie mogę przyjaźnić się z Nathanem…! Naraziłam Go na takie ryzyko… A co by się stało, gdyby Piotr zaczął się bronić…? Wolałam nawet o tym nie myśleć… Jak mogłam w ogóle na coś takiego pozwolić?! To tylko i wyłącznie moja wina! On nigdy nie powinien się o tym dowiedzieć! A po za tym nie chciałam jego litości… Nie chciałam niczyje litości… Jestem teraz brudna… Nikt mnie nie zechce… Litość to jedyne na co mogę liczyć… Już lepiej żebym więcej Go nie zobaczyła! Tak będzie lepiej dla mnie, i na pewno lepiej dla niego…
Dotarłam do domu i od razu pobiegłam do pokoju zamykając drzwi. Nie chciałam teraz nikogo widzieć. Chciałam być zupełnie sama… Bo tylko na to zasługuję… Ola próbowała ze mną rozmawiać, ale nie wpuściłam jej, nie miałam na to sił. Ogarnęłam się dopiero, gdy do domu wrócił Paweł, bo mieliśmy mieć trening. Nie chciałam, żeby poznał, że płakałam… Niestety Ola mu wszystko powiedziała… Ale ku mojemu zdziwieniu Paweł o nic nie pytał. Zachowywał się tak jakby o niczym nie wiedział, tak jakby nic się nie stało… Podczas treningu nie szło mi najlepiej. Nie mogłam zebrać myśli… Ale nie trwało to długo, bo przerwała nam Ola mówiąc, że przed domem jest Nathan z Maxem… Ogarnął mnie strach…
― Nie chcę rozmawiać z Nathem… ― zwróciłam się do Oli. ― Powiedz, że mnie nie ma, powiedz cokolwiek, byle on tu nie wszedł…
Blondynka wyszła, a ja opadłam na łóżko. Paweł zdecydował, że lepiej zakończyć na dziś trening, a ja nie sprzeczałam się z nim. Przez kolejne dni starałam się unikać Nathana, jak tylko mogłam. Ale to było znacznie trudniejsze niż myślałam… Codziennie przychodził pod butik i chciał ze mną porozmawiać… Nie wiem po co on jeszcze to robił… Nie chciałam z nim rozmawiać i nie chciałam Go widzieć, więc uparcie milczałam i za każdym razem uciekałam… Chłopak jakby nie zwracał na to uwagi i wytrwale wracał. Ale dlaczego?! Cały ten czas chodziłam nieobecna. Nie zwracałam na nic uwagi. Jedyną rzeczą, która przykuła moja uwagę był fakt, iż Paweł wydawał się radosny… Zauważyłam to, bo przez ostatni czas był markotny, a tu nagle stał się bez powodu wesoły… Oczywiście nie przeszkadzało mi to. W głębi serca cieszyłam się, że jest szczęśliwy…
Czekałam właśnie na niego, bo mieliśmy zacząć następny trening. Po chwili wszedł do pokoju i zaczął tłumaczyć, co dziś będziemy robić. Chłopak pokazał mi, co mam powtórzyć i zaczęliśmy ćwiczyć. Jak zwykle od kilku dni, nic mi nie wychodziło, ale Paweł w najmniejszym stopniu się tym nie przejmował. Cierpliwie tłumaczył jak mam to poprawnie zrobić. W pewnym momencie uśmiechnął się i powiedział:
― Zobacz… To trzeba tak zrobić…
Podszedł do mnie i złapał moją dłoń, układając ją w odpowiedniej pozycji. Następnie stanął za mną obejmując ramionami i chwytając delikatnie moje nadgarstki, pokazując w ten sposób, jak mam wykonać cios. Czułam się dość dziwnie, ale z jego pomocą wyszło mi to bardzo dobrze… Teraz miałam to zrobić sama… Paweł stanął znowu naprzeciwko mnie, czekając na mój cios. Próbowałam odtworzyć, to co przed chwilą zrobiłam razem z nim, ale oczywiście nie udało mi się to. Moja ręka zamiast wylądować na jego przeponie, została zatrzymana przez jego dłoń… Spojrzałam na twarz Pawła i znowu zobaczyłam ten wspaniały uśmiech… Chłopak nadal trzymając moją rękę zbliżył się do mnie kładąc swoją druga dłoń na mojej szyi, wplatając palce we włosy… W jego oczach widziałam iskierki szczęścia, gdy patrzył w moja stronę. Puścił moją rękę i umieścił swoja na mojej talii, jeszcze bardziej przybliżając się do mnie.. robił to bardzo delikatnie i wolno, abym mogła w każdej chwili zareagować. Ale ja stałam tam i wlepiałam swoje spojrzenie w jego oczach… Nie protestowałam… Nie myślałam, co się może stać… Byłam w szoku. Nagle nasze ciała zaczęły się stykać ze sobą, a ja czułam jego silne ramiona, które obejmowały mnie stanowczo… Nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów… Słyszałam jak jego serce coraz bardziej przyśpiesza, podczas gdy moje najwyraźniej się zatrzymało… Czułam jego zapach… Jego oddech… Aż w końcu jego usta połączyły się z moimi w czułym i delikatnym pocałunku…

___________________________
No żem napisałam ;D
Ale mam zaciesz z tego rozdziału ;) hehe
Nie wiem nawet czemu ;P
Mam nadzieję, że się Wam spodoba ;***
Czekam na wasze opinie ;D
I dziękuje, że czytacie ;)
Kocham WAS ;*********

środa, 20 czerwca 2012

Rozdział 10


Trwaliśmy tak jakiś czas w ciszy, aż w końcu z ust Nathana usłyszałam cichą melodię. Nie znałam jej, ale bardzo mi się spodobała. Wsłuchiwałam Si e w każdy pojedynczy dźwięk, który wydobywał się z jego ust. Jego głos mnie uspokajał. Jego dotyk sprawiał, że czułam się bezpieczna… mogłabym siedzieć tak wiecznie… Ale to niemożliwe. Otarłam policzek, na którym pojawiła się kolejna łza i podniosłam głowę.
― Przepraszam… ― spojrzałam Nathowi w oczy.
― Nie masz za co przepraszać. ― chłopak uśmiechnął się lekko.
Zaczerwieniłam się widząc ten uśmiech… Sama nie wiem czemu. Ale moje ciało zawsze płatało mi takie figle. Moja twarz była jak otwarta księga… Nigdy nie mogłam tego przeboleć…
― Jeśli chcesz możemy już wrócić… ― zwrócił się do mnie, a na jego twarzy zagościł ledwo zauważalny smutek.
Nie chciałam jeszcze wracać. Czułam się w jego towarzystwie… Nie umiem nawet tego opisać, ale bardzo mi się to podobało i nie chciałam tego przerywać. Pokręciłam przecząco głową, a Nath jeszcze raz przyciągnął mnie do siebie z uśmiechem. Choć podobało mi się to, byłam tym trochę zakłopotana, więc delikatnie wyswobodziłam się, tak aby nie poczuł się urażony. Chłopak chyba zrozumiał, o co mi chodzi i pociągnął mnie na dalszy spacer. Ponownie zaczęliśmy rozmawiać i zadawać różne pytania. Wyczułam, że Nath rozważniej dobiera teraz pytania i stara się rozweselić mnie. Nie powiem, szło mu całkiem dobrze. Opowiadał o śmiesznych sytuacjach, które miały miejsce podczas ich występów i wyjazdów. Trochę tego było… Ale z chęcią słuchałam, jak z pasją opowiada o zespole i chłopakach oraz o tym, co robią. Jego oczy błyszczały wtedy z podniecenia… A usta delikatnie rozchylały się i wyginały w seksowny łuk… Dobra to było dziwne…! Dlaczego ja w ogóle gapię się na jego usta?! I dlaczego tak pomyślałam?! Potrząsnęłam lekko głową i szybko odwróciłam wzrok w innym kierunku… Chłopak najwyraźniej nie zwrócił na to uwagi. I bardzo dobrze! Za to moją uwagę przykuł fakt, iż biegło w naszym kierunku stado piszczących i drących się w niebogłosy dziewczyn.
― Tam jest Nathan! ― od tego się wszystko zaczęło.
Grupa młodych dziewczyn (miały około 15 – 16 lat) otoczyła chłopaka, który spojrzał niepewnie na mnie. Tak za bardzo to nie wiedziałam, o co chodzi… Ale po chwili zorientowałam się, że przecież on jest tu sławny, więc uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową, aby sobie nie przeszkadzał. Odeszłam troszkę na bok i zaczęłam przyglądać się całemu zajściu. Nathan odnosił się do każdej dziewczyny bardzo uprzejmie i życzliwie. Nie zaniedbał żadnej, poświęcając wszystkim z osobna tyle samo czasu i swojej uwagi, nie wyróżniając nikogo. Chłopak podpisał się na ich koszulkach i zrobił sobie z nimi zdjęcia. Odpowiadał na wszystkie zadane przez nie pytania z uśmiechem na twarzy, choć niektóre z nich były naprawdę niedorzeczne. Widząc Go takiego uśmiechnęłam się w duchu do siebie. On był naprawdę świetnym chłopakiem. Gdy już się żegnali Nath objął każdą dziewczynę na pożegnanie… Poczułam się wtedy jakoś dziwnie. Chciałam się znaleźć na ich miejscu… Chciałam, żeby to mnie tak przytulał… Chciałam poczuć jego zapach i dotyk… I znowu to samo! Dlaczego ja w taki sposób o nim myślę?! Nie kontroluję nawet tego! Przecież to mój znajomy… A nawet przyjaciel… Mogę tak po dzisiejszym dniu o nim pomyśleć, bo właśnie się nim stał, przynajmniej dla mnie… Muszę zacząć trzeźwo myśleć! Zanim się obejrzałam Nath wrócił do mnie i udaliśmy się w stronę domu Oli i Pawła. Co chwila na niego zerkałam… Nie mogłam się powstrzymać… Zauważyłam, że on także spogląda w moją stronę… Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Ale postanowiłam, że nie będę się tym teraz zajmowała, bo zbyt obszerny temat… Zatrzymaliśmy się przed domem, a ja odwróciłam się w jego stronę. Kompletnie nie wiedziałam, jak mam się zachować! Peszyłam się w jego obecności, co było niedorzeczne, bo nigdy mi się to nie zdarzyło, przy żadnym chłopaku! Stałam tak i patrzyłam się na Natha, aż w końcu chłopak po chwili zastanowienia, tak jak wczoraj musnął delikatnie mój policzek, uśmiechając się niepewnie. Tym razem mogłam zareagować, ale nie miałam najmniejszego zamiaru tego robić! Chłopak oddalił się, a ja z uśmiechem na twarzy wróciłam do domu. Gdy tylko tak weszłam Ola zarzuciła mnie tysiącem pytań. Chciała wszystkiego się dowiedzieć. Nie miałam więc wyjścia i wszystko jej opowiedziałam.
Dzisiaj miałam wolne od treningu, więc zamknęłam się w pokoju i zaczęłam rozmyślać nad tym, co się wydarzyło oraz nad tym czy nie powinnam wrócić do Polski… To była dla mnie trudna decyzja, bo nie chciałam tam wracać. Nie chciałam wracać do tym dwulicowych ludzi… Do tych przykrych wspomnień, które wiążą się z tymi miejscami… Tutaj mogłam zacząć życie od nowa. Poznałam tu wspaniałych ludzi, którzy bezinteresownie mi pomogli. Nie chciałam ich zostawiać… Moje rozmyślenia trwały prawie do północy, aż moje zmęczone powieki opadły zasnęłam wtulona w poduszkę…
Kolejne dwa tygodnie zleciały mi w mgnieniu oka. Codziennie rano wstawałam i biegałam z Pawłem coraz dłuższe dystanse. O dziwo spodobało mi się to. Szczególnie w jego towarzystwie. Stał się on moim dobrym przyjacielem, podobnie jak Ola. Coraz lepiej radziłam sobie też na treningach. Opanowałam już jeden chwyt, którym „powaliłam” Pawła na ziemie! No dobra przesadzam, nie  powaliłam go, bo ten chwyt nie służy do tego. Ale sprawiłam, że ugięły się pod nim kolana i niebyły w stanie mi nic zrobić! A o to w tym chodziło. Z drugim miałam niestety jeszcze problemy. Ale nie miałam zamiaru się poddawać! Wróciłam także do pracy, bo siniak na twarzy zszedł do tego stopnia, tak że można było go całkowicie zatuszować. W ciągu tych dwóch tygodni zbliżyłam się jeszcze bardziej do Nathana, który prawie codziennie mnie odwiedzał.  Zabierał mnie w różne miejsca, w których rozmawialiśmy bez końca. Bardzo mi się to podobało, ale czułam jakiś niedosyt… Pragnęłam czegoś innego… Choć nie chciałam się do tego przyznać, bo jest to niemożliwe. Po co mam robić sobie złudne nadzieje, skoro to jedynie mój przyjaciel… Niestety to tak nie działało… Nie mogłam przestać o tym myśleć. Ale postanowiłam to zakończyć! To nie mogło dłużej trwać! Nie mogę się zadręczać. Nathan to mój przyjaciel i tylko przyjaciel! Tylko, że ciągle zastanawia mnie to, dlaczego?! Dlaczego on tak na mnie działa?! No i znowu się zaczęło, a miałam o tym nie myśleć! STOP! KONIEC!
Była środa 7:00. Jak zawsze już rano, budziłam się i szłam biegać z Pawłem. Ostatnio jakoś tak dziwnie się zachowywał, odkąd dwa dni temu poznał Natha i dowiedział się, że to z nim tak często wychodzę. Naprawdę nie wiem, o co mu chodziło… W ogóle się do mnie nie odzywał… Po skończonym, niezbyt przyjemnym biegu, następną rzeczą do zrobienia było przygotowanie się do pracy, w której czas mijał mi nadzwyczaj szybko. Dziś było bardzo dużo klientów, toteż nie miałam nawet czasu, żeby o czymkolwiek pomyśleć. Wyszłam z butiku punkt 16:00. Déjà vu! Tylko to cisnęło mi się na usta. Kolejny raz przed sklepem zobaczyłam Piotra opartego o swój samochód! No on sobie jaja ze mnie chyba robi! Czego on tu jeszcze szuka?! Spojrzałam na niego z pogardą i ruszyłam w stronę domu. Słyszałam jak mnie woła, ale nie zwracałam na to uwagi. Niestety nic to nie dało, bo już po chwili poczułam jego dłoń na moim ramieniu.
― Ile razy mam Ci powtarzać?! Nie dotykaj mnie więcej! ― wydarłam się odwracając w jego stronę.
Chłopak puścił mnie od razu, robiąc krok do tyłu.
― Przepraszam Cię… Wiem, że tego co zrobiłem nie możne wybaczyć… I nie oczekuję tego od Ciebie… Bo na to nie zasługuję… Kocham Cię najbardziej na świecie, dlatego uszanuje to, że nie chcesz mnie już więcej widzieć i zostawię Cię w spokoju…
Przez cały czas milczałam. Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Moje uczucia do niego wygasły z chwilą, gdy mnie tak zranił…
― Przywiozłem Ci jedynie Twoje rzeczy, które zostały w mieszkaniu… Pomyślałem, że chcesz je mieć… ― powiedział cicho i postawił na chodniku dwie walizki, które miał w ręku, a następnie odszedł.
Stałam tak i wpatrywałam się, jak odjeżdża. Wszystkie wspomnienia wróciły, ale nie pozwoliłam sobie rozkleić się, choć moje serce krwawiło… Stałam tak dobrych 10 minut zanim się otrząsnęłam. Chwyciłam walizki i wróciłam do domu, cały czas myśląc o tym co przeszłam z Piotrem. O tych chwilach spędzonych z nim, tych dobrych i tych… złych… Od progu, widząc moją minę Ola zaczęła wypytywać mnie co się stało i skąd mam te walizki. Nie odpowiedziałam, udałam się z nimi do pokoju, zamykając za sobą drzwi. Niestety Ola poszła za mną i po chwili wpadła do pokoju. Była nieugięta. Za wszelką cenę chciała się dowiedzieć, co się stało. W końcu jej uległam i opowiedziała, co wydarzyło się pod butikiem.
― Ale to chyba dobrze, że więcej nie będzie Cię nachodził? ― zapytała blondynka.
― Chodzi o to, ze gdy Go dziś znowu zobaczyłam, to wszystko do mnie wróciło… Myślałam, ze sobie z tym poradziłam, ale widząc jego twarz uświadomiłam sobie, ze tak nie jest…
Dziewczyna podeszła do mnie i przytuliła.
― Powinnaś to wszystko zgłosić na policję… On powinien zapłacić za to, co zrobił… ― Ola spojrzała mi w oczy mówiąc to.
Nie chciałam tego. Nie mogłam tego zrobić. Nie byłam w stanie…
― Wiem o tym… Ale ja nie mogę… Nie chcę znowu przez to przechodzić… Będę musiała znowu o tym opowiadać… Wszyscy się o tym dowiedzą… Nie dam rady… ― moje słowa słyszałam jakby przez mgłę…
― Ania, ale musisz! ― Ola była stanowcza. ― On może to zrobić innej dziewczynie… On nie może tak chodzić sobie wolno… On Cię przecież zgwałcił! ― jej słowa były tak mocne, ze z moich oczu spłynęły łzy.
― CO?! ― usłyszałam wściekły głos.
Otworzyłam oczy i ujrzałam Natha stojącego w drzwiach pokoju…

______________________________
Tak Was bardzo, bardzo, bardzo przepraszam, że musieliście czekać tak długo :(
Ale nie mam jak pisać :(
Mam nadzieję, że ten rozdział spodoba się bardziej niż poprzedni, bo tamten chyba nie za bardzo się podobał...
Chciałam powitać na moim blogu Wariatkę i Kikę :* Kika Kochana Ty moja przepraszam, że dopiero teraz choć już jesteś ze mną od kilku rozdziałów, ale nie miałam głowy do tego :( Mam nadzieję, że mi wybaczysz ;*
Czekam na Wasze opinie ;D
Rozdział dla wszystkich którzy zostawili koma pod ostatnim rozdziałem, a mianowicie: Oli ;* , Monisi ;* , Paloi ;* , love. ;* , Sierr;P ;* , Kice ;* , Karolince15 ;*
Dziękuję, że jesteście ze mną ;***
Kocham Was wszystkie ;*****