czwartek, 26 lipca 2012

Rozdział 20


Nastała niezręczna cisza… Nikt nie wiedział chyba, co zrobić… Nie przypuszczałam, ze Max może w taki sposób się zachować! Byłam przekonana, po tym, jak mnie traktował, że nie mógłby skrzywdzić żadnej dziewczyny… Nie on! Więc dlaczego się tak zachował?! Dlaczego mam dziwne przeczucia w stosunku do Michelle?! Nie wzbudzała ona we mnie nawet najmniejszego zaufania… Po minie Nathana wnioskuję, ze on także za nią nie przepada… Ale jak wyjaśnić całą tą sytuację?!
― Lepiej już pójdę do siebie… Źle się czuję… ― odezwała się cicho Monika, a następnie weszła do pierwszego pokoju, który znajdował się najbliżej niej, czyli mojej sypialni.
― Sprawdzę, co z nią… ― rzuciłam i udałam się za blondynką, rzucając mordercze spojrzenie Maxowi.
Weszłam do pokoju i ujrzałam Monikę skuloną na łóżku… Podeszłam do niej i objęłam ją. Nie wiedziałam, jak mam jej pomóc… Nigdy nie byłam w tym dobra… To ona zawsze potrafiła wszystko naprawić. Zawsze wszystkich rozumiała i umiała zaradzić nawet na najmniejszy problem… A ja? Ja tak nie potrafiłam… Ale musiałam coś zrobić! Dla Moniki!
― Jak się czujesz? ― odezwałam się w końcu. ― Nie miałam zielonego pojęcia, że Max ma dziewczynę… Że może się tak zachować…
― Wiesz… ― przerwała mi blondynka. ― Od tak dawna nikt mi się nie spodobał… Aż do teraz… Właśnie teraz… Właśnie on…! A już mnie okłamuje… Choć poznaliśmy się przed chwilą… Nie rozumiem tego! Nie rozumiem dlaczego zachowywał się w taki sposób w stosunku do mnie skoro ma dziewczynę…
Przytuliłam ją jeszcze raz, bo nie wiedziałam, co mam jej powiedzieć… Sama tego nie rozumiałam…
― Zaraz do Ciebie wrócę… ― zwróciłam się do siostry. ― Powiem im tylko, że jesteś zmęczona po podróży…
Wyszłam z pokoju i chciałam otworzyć usta, żeby coś powiedzieć, ale w salonie znajdowali się jedynie Nathan i Ola… A gdzie reszta?! Spojrzałam zdezorientowana najpierw na Natha, a potem na Olę…
― Zdecydowaliśmy, że lepiej będzie, jak spotkamy się innym  razem, skoro Monika źle się poczuła… ― Nathan podszedł i objął mnie. ― Pomyślałem też, że chciałybyście pobyć same i nacieszyć się sobą…
― Dziękuję… Jesteś wspaniały! ― musnęłam jego wargi.
― Odwiozę jeszcze tyko Olę… ― uśmiechnął się lekko.
― Nie! ― zaprotestowałam. ― To znaczy Ola zostanie z nami. Prawda? ― zwróciłam się do dziewczyny.
― Będę Wam tylko przeszkadzała… ― Ola posmutniała.
― Nawet tak nie myśl! Ty nigdy nie będziesz przeszkadzała! Jesteś moja przyjaciółką… ― podeszłam do niej i przytuliłam.
― No dobrze to Was zostawiam… ― Nath spojrzał na mnie z czułością. ― Pogadajcie sobie… Zróbcie, co tam zawsze robicie… ― zaśmiał się lekko, a ja podeszłam do niego z powrotem. ― A y zobaczymy się jutro…
Chłopak pocałował mnie namiętnie i wyszedł puszczając mi oczko. Jak taki chłopak, jak on widzi coś we mnie…?! To niedorzeczność! Lepiej żebym się nad tym nie zastanawiała, a cieszyła chwilami spędzonymi z nim! Gdy się otrząsnęłam z zamyślenia razem z Olą poszłyśmy do Moniki i starałyśmy się ją czymś zająć… Urządziłyśmy sobie babski wieczór, który zaczęłyśmy tradycyjnie od mini SPA. Rozmawiałyśmy przy tym o wszystkim, co tylko przyszło nam do głów. Blondynki zaczęły się lepiej poznawać dlatego szczególnym tematem stałyśmy się my same. Gdy skończyłyśmy bawić się w salon piękności, włączyłyśmy sobie romansidło i zajęłyśmy miejsca na łóżku. Film się nawet dobrze nie rozkręcił, a ja po naszym SPA zrobiłam się strasznie senna… Było mi tak wygodnie… Poduszka wydawała się być taka miękka… Nie wiem, jak dziewczyny, ale mnie po dłuższej chwili zmorzył sen… Rano obudziłam się nawet wypoczęta. Rozejrzałam się po pokoju i zobaczyłam, że telewizor dalej gra… Więc moje dwie blondynki także nie doczekały końca filmu… Wyłączyłam telewizor i podeszłam do szafy, wyciągając z niej dres, w który się przebrałam. Po chwili zamykałam już dziewczyny w domu i udałam się biegać… Gdy wróciłam obie spały dalej smacznie, więc postanowiła, zrobić im śniadanie. Postawiłam na moje ulubione, czyli naleśniki. Niestety niespodzianka nie udała mi się, bo pod koniec smażenia dziewczyny wyszły z sypialni…
― O śniadanko! ― zawołała Monika i podbiegła żeby zrobić herbatę.
Ola natomiast zaczęła nakrywać do stołu, a ja w tym czasie skończyłam moje dzieło. Po śniadaniu wzięłam prysznic i przebrałam się. Wchodząc do salonu usłyszałam dzwonek telefonu. Wzięłam go do ręki i spojrzałam na wyświetlacz. Z uśmiechem na twarzy odebrałam połączenie…
― Hej chłopaku! ―odezwałam się czule.
― Hej dziewczyno! ― zaśmiał się Nath, ale chwilę później zapadła cisza…
― Czy coś się stało? ― zapytałam.
― Zadzwonili właśnie ze studia. Kilka piosenek źle się nagrało… Musimy tam zaraz pojechać i nie wiem ile to zajmie…
Z mojej twarzy momentalnie znikł uśmiech…
― To nie Twoja wina przecież… ― odezwałam się po chwili, starając się zachować opanowanie.
― Wiem… Ale chciałem Cie już zobaczyć… ― powiedział smutno.
― Jutro też mamy dzień… ― starałam się Go jakoś pocieszyć, podtrzymując również siebie tym na duchu.
― No dobrze… ― rozweselił się trochę. ― Zadzwonię, jak tylko będę mógł. Pa…
― Pa… ― rozłączyłam się.
Spojrzałam na telefon mając w głowie tylko i wyłącznie myśl o naszym spotkaniu… Ale ten telefon był jedynie początkiem… Przez kolejne dni nie widziałam się z Nathanem ani razu, choć bardzo tego pragnęłam. Nie dość, że on musiał jeździć do studia, to jeszcze na dodatek musiałam zostawać w butiku do jego zamknięcia! Czy to mają być jakieś żarty?! Czy los się od nas znowu odwrócił?! Dopiero, co wszystko sobie wyjaśniliśmy… A teraz nie mogę Go nawet przytulić… Tak bardzo mi tego brakuje. Jego dotyku, czułego głosu, zapachu… Jego obecności… Przez cały czas o nim myślałam. Przypominałam sobie każdy szczegół jego doskonałej twarzy… Pełne wargi, cudowny, zadarty nos, lekko potargane włosy, bujne brwi i… te oczy… Oczy, których nie da się zapomnieć… Te wspomnienia pomagały mi codziennie…
Wróciłam w końcu do domu… Minął już piąty dzień, od kiedy ostatni raz widziałam się z Nathanem… Nie zdążyłam nawet wejść do pokoju, a rozległ się dźwięk mojego telefonu. Oczywiście był to Nathan! Szybko odebrałam i rzuciłam się na łóżko.
― Jutro się zobaczymy! ― oznajmił od razu.
― …A studio…? ― zapytałam zaskoczona.
― Nie idę jutro do żadnego studia! Jeden dzień wytrzymają beze mnie! Jakoś sobie poradzą…
― Nathan… Wiesz, że ja bym bardzo tego chciała… Ale nie wiem, czy nie będę musiała jutro znowu zostać do zamknięcia… ―powiedziałam smutno.
― Nie chcę nawet o tym słyszeć! ― uciął. ― Dość mam tego! Nie widzieliśmy się już prawie tydzień… Dłużej nie wytrzymam! Jutro punkt 16:00 jestem pod butikiem. I albo wyjdziesz z niego sama, albo ja Cię z niego wyniosę i zostaniesz uprowadzona! Właścicielka poradzi sobie bez Ciebie… ― nie dał mi dojść do słowa. ― To do jutra! Nie mogę się już doczekać… ― rozłączył się.
Leżałam tak jeszcze chwilę w lekkim szoku… i co ja miałam powiedzieć Pani Thorthon?! Że jeśli nie wyjdę z pracy to mój chłopak mnie uprowadzi?! Pomyśli, że oszalałam… Usłyszałam budzik oznajmiający, że pora wstać. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam… Zdarza mi się ta stanowczo zbyt często… Jestem już wykończona pracą do tak późna… Jak Nathan może wytrzymywać tyle godzin prób dziennie i jeszcze wywiady, nagrania, spotkania… Podziwiam Go! Ale nie czas teraz rozmyślać nad tym wszystkim teraz. Zrobiłam wszystkie poranne czynności, jak co dzień i udałam się do sklepu. Już na wejściu Pani Thorthon oznajmiła mi, że dziś kończę pracę normalnie… To jakiś cud! Byłam tak szczęśliwa, że czas zleciał mi niemiłosiernie szybko.  W skowronkach pobiegłam po torebkę na zaplecze, a gdy wróciłam ujrzałam, jak Nathan wchodzi do sklepu… Chłopak spojrzał na mnie i ruszył w moją stronę z uśmiechem. Porwał mnie w ramiona przy wszystkich klientach i nie zwracając na nich najmniejszej uwagi, zaczął namiętnie całować moje usta… Oderwałam się od niego po chwili i szepnęłam:
― Chodźmy już…
Nath złapał moją dłoń, prowadząc mnie do wyjścia. Gdy wsiedliśmy do auta chłopak ponownie zatopił swoje wargi w moich ustach, a następnie spojrzał na mnie z czułością i powiedział:
― Nawet nie wiesz, jak bardzo za Tobą tęskniłem…
Teraz to ja obejmowałam łapczywie jego usta swoimi. Tak bardzo mi tego brakowało… Mogła bym trwać w jego ramionach wiecznie…
― Mam dla Ciebie niespodziankę… ― uśmiechnął się łobuzersko. ― To, co jedziemy? ― zapytał.
― Muszę najpierw się przebrać i zostawić te wszystkie rzeczy… ― wskazałam na wielką torebkę i przewieszony przez nią sweterek.
Nathan zrobił minę „no skoro już musisz” i odpalił samochód. W ciszy, którą przerywało jedynie przyśpieszone bicie naszych serc, dojechaliśmy na miejsce. Gdy tylko wysiedliśmy Nath objął mnie i nie wypuszczał z ramion, prowadząc nas tak do mieszkania. Weszliśmy do środka i moich uszu dobiegła podniesiona rozmowa…
― Co Ty tu robisz?! ― usłyszałam zdenerwowany głos Moniki.
― Chcę z Tobą porozmawiać… ― ten głos był również mi znany, a należał on do… Maxa!
Spojrzałam na Nathana, ale wydawał się być równie zdezorientowany, co ja. Weszliśmy trochę dalej i zobaczyłam owych rozmówców stojących naprzeciwko siebie w salonie. Oni pochłonięci rozmową chyba nas nie dostrzegli…
― Lepiej wracaj do swojej dziewczyny… Powinieneś być teraz z nią! ― powiedziała stanowczo Monika.
Max nie zareagował od razu, wpatrywał się jedynie w blondynkę. W końcu zaczął się do niej zbliżać… Chwycił jej twarz w dłonie i powoli zbliżył swoją twarz do jej twarzy, patrząc w jej oczy… Ich twarze dzieliły już centymetry… A jego wargi nieuchronnie zbliżały się do ust Moniki…

____________________________
Udało mi się i jest rozdział :)
Mam nadzieję, że się spodoba :D
Rozdział dedykuję wszystkim czytającym moje opowiadanie Aniom :) A w szczególności Ance ;) Kochane moje WSZYSTKIEGO NAJ NAJ Z OKAZJI NASZEGO ŚWIĘTA :*****
Dziękuję też za ponad 6 000 wejść i ogromne wsparcie!!! Jesteście niesamowite :*****
To wszystko dzięki WAM :) Nie wiem jak mam Wam dziękować za wszystko co dla mnie robicie :***
Kocham WAS :*****


piątek, 20 lipca 2012

Rozdział 19


Wpadłam w ramiona Nathana, który mocno mnie przytulił. Położyłam głowę na jego ramieniu, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi, a on zaczął gładzić moje włosy, które opadały na plecy, szepcząc przy tym:
― Proszę… Nie płacz już… Wszystko będzie dobrze… Nie myśl już o tym… Jestem przy Tobie… Nie płacz…
Słyszałam gorycz w jego głosie. Przeżywał to równie mocno, co ja. Tak bardzo chciał mi pomóc… Poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu… Na pewno nie był to Nathan, bo jedna jego ręka gładziła moje włosy, a druga spoczywała na talii, przyciągając mnie do niego.
― Aniu, co się stało? ― usłyszałam głos Moniki.
A więc to była ona. Milczałam… Przylgnęłam jedynie jeszcze bliżej Nathana. W jego ramionach czułam się bezpieczna. Jego dotyk dodawał mi otuchy…
― Może pojedziemy do mieszkania. Nie będziemy tu tak stali… ― Nathan zwrócił się do Moniki.
Nie wiem, czy dziewczyna się zgodziła, ale Nath oderwał się ode mnie i podniósł jej walizkę, a następnie objął mnie, prowadząc do wyjścia. Po chwili znaleźliśmy się w samochodzie i jechaliśmy w stronę mojego mieszkania. W aucie panowała cisza. Nikt nie miał chyba odwagi się odezwać. Nathan cały czas trzymał mnie za rękę i spoglądał, co chwila na mnie z czułością. Czułam wzrok Moniki na naszych splecionych dłoniach. Bardzo mnie to krępowało… Gdy znaleźliśmy się już w środku mieszkania, Nathan szepnął mi na ucho:
― Zostawię Was teraz… Porozmawiajcie szczerze. Pojadę w tym czasie po Olę i skoczę jeszcze do chłopaków wcześniej…
Kiwnęłam głową, a on pocałował mnie w policzek i wyszedł. Stałam tak naprzeciwko Moniki, która wpatrywała się we mnie ze zdezorientowaniem. Musiałam jej w końcu wszystko powiedzieć…
― Co miałaś na myśli mówiąc, że zrobił to, co nie trzeba? ― Monika w końcu się odezwała.
― To, co Ty miałaś na myśli mówiąc te wszystkie słowa na lotnisku pod moim adresem… ― odpowiedziałam bez zastanowienia.
― On Cię zdradził?! ― dziewczyna była w szoku.
Z moich oczu chciała wypłynąć łza, ale skutecznie ją powstrzymałam. Blondynka podbiegła do mnie i zaczęła przytulać. Wiedziałam, że muszę jej jeszcze coś powiedzieć… Ale nie wiedziałam jak…
― Przepraszam! Tak bardzo Cię przepraszam, że pomyślałam, że to Ty mogłaś coś takiego zrobić… ― zaczęła Monika. ― Ale nie wiedziałam, co się dzieje. Zobaczyłam tego chłopaka, jak Cię przytula, a później trzyma za rękę…
― Nie mam Ci tego za złe… ― przerwałam jej. ― Dobrze wiem, jak reagujesz na zdradę… Ja bym tego nigdy nie zrobiła! ― zamilkłam na chwilę. ― Ale… Ja… Muszę Ci coś jeszcze powiedzieć…
Monika spojrzała na mnie pytająco. Teraz nie mogłam tego przemilczeć… Przełknęłam ślinę i otworzyłam usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk… Dziewczyna czekała cierpliwie, aż wyjaśnię jej wszystko. Ale ja dalej nie mogłam wykrztusić z siebie żadnego słowa…
― Bo… Bo on… Piotr… On… Bo… ― spuściłam głowę i ukryłam twarz w dłoniach.
― Możesz mi powiedzieć wszystko… ―odezwała się blondynka.
― On mnie zgwałcił… ― moje słowa były ledwo słyszalne.
Monika znowu mnie przytuliła. Poczułam jak na moim karku odbijają się jej łzy, podczas gdy z moich oczu nie wypłynęła tym razem żadna łza. Nie miałam już siły wylewać ich przez niego. Dość już wycierpiałam i koniec z tym! Nie mogę tak żyć! Nie mogę wiecznie płakać przez niego… Muszę żyć dalej…
― Ale jak… Jak on mógł to zrobić?! ― głos Moniki przepełniony był wściekłością.
― To już nie ma znaczenia! Nie chcę tego więcej wspominać, myśleć o tym… ― zwróciłam się do niej.
Wiedziałam, że zrozumie. Zawsze mnie rozumiała. Usiadłyśmy na kanapie i siedziałyśmy w milczeniu, przytulone do siebie… Jej obecność w 100% mi wystarczała. Wiedziałam, że będzie mnie wspierała i nie zostawi mnie samej. To jak zareagowała na lotnisku, ani trochę mnie nie zdziwiło. Monika po prostu nienawidzi zdrady i bała się, że ja tak postąpiłam… Bo tak to mogło wyglądać… Jakieś dwa lata temu Monika zmieniła się… Nie potrafi zaufać żadnemu chłopakowi. Ta jedna chwila, gdy zobaczyła swoja miłość z inną dziewczyną, zostawiła w niej ślad, który mimo tak długiego czasu nie chce się zabliźnić. To dlatego nie mam jej za złe jej zachowania. Teraz ja w pełni rozumiem. Kocham Nathana, ale nie wiem, czy mu kiedykolwiek w pełni zaufam, choć on nic nie zrobił… To jest silniejsze ode mnie. Coś we mnie stara się chronić mnie przed ponownym cierpieniem. Ale według mnie to i tak nie pomoże… Bo gdy kogoś się Kocha, nawet najmniejsze potknięcie bardzo boli. A to, że coś nas powstrzymuje przed zaufaniem ukochanej osobie, w żadnym stopniu nie uchroni nas przed tym… Ale wierzę, że Nathan jest inny… Że nie skrzywdzi mnie. Widzę po nim, że zależy mu… Widzę to coś w jego oczach, gdy patrzy na mnie… Ale to mogą być tylko pozory… Kolejne kłamstwa… Mam nadzieję też, że Monika trafi na kogoś, kogo pokocha i w końcu obdarzy Go zaufaniem. Zasługuje na to.
― Co to za chłopak, z którym byłaś? ― odezwała się Monika, po półgodzinnym milczeniu, wyrywając mnie tym samym z zamyślenia.
Spojrzałam na nią i lekko się uśmiechnęłam.
― To Nathan. ― odpowiedziałam. ― Jest dla mnie bardzo dużym wsparciem po mimo, że przez tak długi czas Go odrzucałam… On uparcie nie poddawał się… Nie dawał za wygraną, aż w końcu ja tez już tego nie wytrzymałam… Tego uciekania przed nim, unikania Go… Bałam się tego uczucia i dalej boję, bo nie chcę znowu zostać skrzywdzona… Nie poradziłabym sobie z tym już… To co czuje do niego, to coś więcej… Myślałam, że kocham Piotra najbardziej na świecie, i że to siej to. Ale Nathan… On wywołuje u mnie… Wiem, że to jest głupie, ale naprawdę czuję motyle w brzuchu…! Nie wiem, co się ze mną dzieje. To co czułam do Piotra jest niczym w porównaniu do tego, co czuję do Natha… Ja Go Kocham! Ale coś mnie powstrzymuje, żeby mu to wyznać…
― Muszę przyznać, że ja tez jeszcze Cię takiej nie widziałam… ― zwróciła się do mnie blondynka z uśmiechem. ― Ale cieszę się, że spotkałaś Go na swojej drodze. Mam nadzieję, że w końcu będziesz naprawdę szczęśliwa.
Jak to zawsze u nas bywa, wpadłyśmy sobie w ramiona… Zaczęłyśmy rozmawiać o tym, co się u nas wydarzyło. Musiałyśmy nadrobić jakoś ten czas… Tyle się u Moniki wydarzyło, a ja się dopiero teraz o tym dowiaduję… Czuję się z tym okropnie. Nie wiem, jak mogłam stracić z nią kontakt… Ale teraz najważniejsze, że jest tutaj ze mną! I nigdy więcej nie dopuszczę do takiej sytuacji. Gdy tak sobie rozmawiałyśmy, drzwi do mieszkania otworzyły się i ujrzałam w nich Nathana, który uśmiechnął się widząc, ze między mną, a Moniką wszystko jest już dobrze. Zaraz za nim do salonu weszła Ola i… reszta zespołu Natha! Ola podeszła do mnie i przytuliła, podobnie jak Max.
― Co Wy tu wszyscy robicie?! ― zapytałam zaskoczona, ale i uradowana.
― Chcieliśmy zrobić Ci niespodziankę… ― Nathan podszedł do mnie odpychając Maxa, który ciągle mnie obejmował.
― Ale jak chcesz to możemy sobie pójść… ― odezwał się Tom.
― No co Ty za głupoty opowiadasz Tom! ― zaśmiałam się z tego i wtedy przypomniało mi się coś. ― Bym zapomniała… Poznajcie to jest Monika. ― pociągnęłam dziewczynę za rękę, żeby wszyscy ją zobaczyli. ― To są Ola, Tom, Jay, Siva i Max… ― zwróciłam się do siostry.
Blondynka podeszła do każdego i podała rękę. Moją uwagę przykuło coś jeszcze… Gdy była przy Maxie, jakoś dziwnie długo trzymała jego dłoń i wpatrywała się w niego, czemu Max ani trochę nie protestował… Najwyraźniej tylko ja to zauważyłam…
― A to jest właśnie Nathan! ― przerwałam tą dziwną scenę.
Monika, jakby wyrwana z transu, odwróciła się w naszą stronę, podchodząc bliżej. Wyciągnęła dłoń w stronę Nathana, uśmiechając się niepewnie.
― Przepraszam za to jak zachowałam się na lotnisku… ― powiedziała, gdy chłopak ujął jej dłoń. ― Teraz widzę, jak troszczysz się o Anię…
― Nic się nie stało. ― Nathan jak zwykle dżentelmen. ― Najważniejsze, że wszystko już sobie wyjaśniłyście… ― chłopak pocałował mnie w skroń.
Bardzo się ucieszyłam, że wszyscy polubili Monikę. Wiele to dla mnie znaczyło, bo oni teraz byli moimi najbliższymi. Zaczęliśmy rozmawiać i śmiać się. Chłopcy zadawali Monice masę pytań, szczególnie Max… W końcu Jay zaproponował obejrzenie jakiegoś filmu. Na szczęście w mieszkaniu zostały płyty Ashley, z których wybraliśmy jakaś komedie. Film specjalnie mnie nie zaciekawił, dlatego zauważyłam kilka bardzo ciekawych rzeczy… Sivę najwyraźniej też film nie interesował, bo trzymał Olę za dłoń i rysował na jej wierzchu  nieznane wzory, uśmiechając się do niej czule… Dostrzegłam także, że Max zainteresował się Moniką, a ona nie była temu obojętna. Cały czas spoglądali na siebie… Ciekawe, co by było, gdyby siedzieli obok siebie…? Czyżby Monikę coś do niego ciągnęło?! Nie miałabym nic przeciwko temu. Max to świetny facet. Na pewno by jej nie skrzywdził.
Moje dziwne spostrzeżenia przerwał dźwięk telefonu. Tom poderwał się i wyjął telefon z kieszeni. Odszedł na bok a my przestaliśmy oglądać film. Chyba i tak nikogo on nie interesował, bo wszyscy zajęli się sobą… Ja wtuliłam się w Nathana, który zaczął przeczesywać moje włosy, odgarniając niesforne kosmyki, które co chwila spadały mi na twarz. Po chwili chłopak nachylił się i szepnął mi na ucho:
― Zobacz… ― wskazał coś głową.
Spojrzałam w tamtym kierunku i ujrzałam Monikę rozmawiającą z Maxem. Dziewczyna ciągle się uśmiechała… Nath chciał coś mi powiedzieć i widziałam, że Go to trapi, ale przerwał mu Tom, który podbiegł do nas i nie dopuścił chłopaka do głosu:
― Dzwoniła Kelsey! ― zakomunikował. ― Nie masz mi za złe, że ją tu zaprosiłem…?! ― zrobił maślane oczka.
― Tom bardzo chętnie poznam Kelsey! ― uśmiechnęłam się. ― W końcu to dzięki niej mam to mieszkanie.
Tom rzucił się na mnie i Nathana, ściskając nas.
― Hej! Idź do swojej dziewczyny! ― Nathan odepchnął Toma, a ja zaczęłam się śmiać.
― Dobrze się składa, bo za chwilę tu będzie… ― gdy skończył swoje zdanie rozległo się pukanie do drzwi.
Tom po raz drugi poderwał się i pobiegł do drzwi. Gdy tylko je otworzył ujrzałam w nich zgrabną blondynkę, która wpadła w objęcia Toma. Zaraz za nią weszła bardzo ładna brunetka, która rozejrzała się po pomieszczeniu, lustrując wszystkich zebranych…
― Spotkałam Michelle, wiec zabrałam ją… ― odezwała się Kelsey.
W tym momencie wzrok Michelle padł na zszokowanego Maxa. Brunetka podeszła do niego i namiętnie pocałowała… Teraz to ja byłam w szoku!
― Dziewczyny to jest Kelsey… ― przedstawił ją Tom, kradnąc jej całusa. ― A to jest Michelle, dziewczyna Maxa.
Myślałam, że moje oczy zaraz mi wyskoczą! Spojrzałam najpierw na Natha, który zrobił kwaśna minę i zrozumiałam, co chciał mi powiedzieć… Szybko przeniosłam swój wzrok na Monikę, która patrzyła na Maxa i Michelle w jeszcze większym szoku niż ja… Na jej twarzy malował się ból…

_________________________
Przepraszam Was najmocniej za tak długą nieobecność, ale to jest niezależne ode mnie... Przeżywam teraz ciężki okres w moim życiu i nie wiem czy pojawią się jeszcze jakieś rozdziały... Postaram się o to ale nie wiem czy to mi wyjdzie...
Mam też nadzieję, że przez to ten rozdział nie wyszedł tak strasznie okropnie i chociaż trochę Wam się spodoba...
Rozdział ten dedykuję OliviaKlaudia ;**** Jako jedyna zrozumiałaś o co mi chodziło w zachowaniu Moniki :) Dziękuję, że jesteś ze mną ;*******

Kocham Was wszystkie :*****
I dziękuję za ponad 5000 wejść!!!!!!

czwartek, 12 lipca 2012

Rozdział 18


Jak zwykle rano obudziłam się i poszłam biegać. To już się stało zwyczajem w moim życiu, który bardzo polubiłam. Ale tym razem będę biegała sama… Tak jak Paweł wczoraj wspomniał, nie mógł mi dziś towarzyszyć. Samotnie więc przemierzałam ulice, rozmyślając nad wczorajszym dniem… To było coś niesamowitego! Nathan jest niesamowity! Jeszcze nigdy nie spotkałam takiego chłopaka, jak on. Miał w sobie wszystko, o czym każda dziewczyna marzy… Był wrażliwy i romantyczny… A to rzadkość. Ta piosenka, którą napisał… Brak mi słów. Jest po prostu piękna! I to wesołe miasteczko… Gdy tylko przypomnę sobie te cudowne chwile na tym przeklętym Młynie czuję, że unoszę się ze szczęścia… To wszystko nie ujmowało mu w jego sile i męskości, którą dumnie prezentował. Był gotowy stanąć naprzeciwko każdego w mojej obronie, aby nie dopuścić by cokolwiek mi się stało. Jego czułość i troskliwość czułam na każdym kroku. Dostrzegał we mnie wszystko… Choćby najmniejszy smutek, czy zmartwienie… Był w stanie zrobić wszystko, by z moich oczu nie wypłynęła nawet jedna łza… Był po prostu idealny! Choć nie mam w sobie nic nadzwyczajnego, ten chłopak poczuł coś do mnie, pragnął być ze mną, a ja pragnęłam dokładnie tego samego…
Moje przemyślenia przerwał fakt, iż ujrzałam Nathana przed domem, do którego właśnie wracałam… Chłopak widząc mnie uśmiechnął się lekko i puścił oczko. Podeszłam do niego i zanim zdążyłam się odezwać, powiedzieć choćby krótkie „Hej!”, poczułam miękkie usta Nathan na moich wargach, które rozchyliły się lekko z zachwytu.
― Hej! ― wyszeptał cicho, wyjmując mi tym samym to słowo z ust, kiedy oderwaliśmy się od siebie.
― To ja miałam to powiedzieć! ― stwierdziłam z udawanym wyrzutem.
Nathan zaśmiał się tylko z tego, a ja pociągnęłam Go w stronę domu. Udaliśmy się do mojego pokoju, gdzie musiałam zostawić chłopaka na jakiś czas, bo sama zabrałam kilka rzeczy i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Cała toaleta z delikatnym makijażem zajęła mi 25 minut… Dy wróciłam do pokoju zastałam Nathana przyglądającego się zdjęciu, na którym byłam z Moniką. Nawet nie zauważył kiedy do niego podeszłam…
― Co robisz? ― zapytałam, a chłopak gwałtownie odwrócił się w moją stronę.
― Czy zobaczę u Ciebie kiedyś ten uśmiech i te wspaniałe iskierki w oczach? ― zapytał wskazując moje zdjęcie.
Patrzyłam na to zdjęcie i tak bardzo pragnęłam powrócić do tego momentu, w którym zrobiono to zdjęcie… Byłam wtedy taka szczęśliwa. To było na początku mojej znajomości z Piotrem…  Czyli ponad dwa lata temu… Ale nie chcę już więcej o nim wspominać… Nie chcę już myśleć o nim… Wolę swoje myśli i duszę oddać Nathanowi… Poświęcić mu się cała…
― Jestem przekonana, że sprawisz, ze tak się stanie… I to niedługo… ― powiedziałam szeptem spuszczając głowę.
Nathan odstawił zdjęcie na swoje miejsce i  podszedł do mnie ujmując moją twarz w dłonie.
― Mam taką nadzieję… ― uśmiechnął się i objął mnie mocno. ― A teraz zbierajmy się, bo musimy jeszcze zajechać do Twojego nowego mieszkania… ― dodał po chwili ciszy, w której trwaliśmy.
Zabraliśmy wszystkie moje bagaże i zeszliśmy na dół. W salonie zastaliśmy Olę, której chyba nie za bardzo podobała się moja przeprowadzka. Dziewczyna podeszła do mnie smutna i przytuliła się.
― Będę za Toba tęskniła… ― wyszeptała.
― Hej Olu… Przecież ja nigdzie nie wyjeżdżam! ― zwróciłam się do niej z uśmiechem. ― Moje mieszkanie jest niedaleko stąd! Będziemy się przecież ciągle spotykały… Nie wyobrażam sobie tego inaczej!
Dziewczyna lekko się uśmiechnęła.
― Ale i tak będzie mi Ciebie brakowało… Jesteś dla mnie, jak siostra… ― jeszcze raz mnie przytuliła.
Ona też była dla mnie, jak siostra. Bardzo ją pokochałam i nie wyobrażam sobie teraz życia, w którym nie jest ona jego częścią… Pożegnałam się z blondynką i zaprosiłam ją od razu na wieczór, żeby mogła poznać Monikę. Było już naprawdę późno, więc razem z Nathanem pośpiesznie wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy. Uzgodniłam z nim, że zawiezie mnie teraz do pracy, a sam odstawi moje rzeczy do mieszkania, którymi zajmę się po pracy. Na szczęście w butiku była masa klientów, przez co czas zleciał mi w mgnieniu oka. Równo o 16:00 wyleciałam, jak strzała ze sklepu, a mój uśmiech stał się jeszcze większy na widok Nathan, który czekał na mnie przed samochodem. Nie mogłam uwierzyć, ze tak zawrócił mi w głowie… Jeden jego uśmiech, jedno spojrzenie, czy najmniejszy gest skierowany w moją stronę, a ja nie potrafiłam przestać się uśmiechać… Moje serce waliło, jak oszalałe na jego widok… A przecież widzieliśmy się rano… Jeszcze nigdy się tak nie zachowywałam. Nigdy się tak wyjątkowo nie czułam, jak przy Nathanie… To uczucie było niezwykłe… Podeszłam do Nathana i nieśmiało Go pocałowałam, na co chłopak bez żadnego skrępowania, przyciągnął mnie do siebie i złożył na moich wargach namiętny pocałunek.
― Tak to powinno wyglądać… ― uśmiechnął się łobuzersko, a ja nie wiem czemu zaczerwieniłam się. ― To  co jedziemy do Ciebie? ― dotknął mojego szkarłatnego policzka, czule mi się przyglądając.
Pokiwałam głową i już po chwili siedzieliśmy w samochodzie. Dojazd zajął nam około 10 minut, podczas których nie mogłam oderwać wzroku od chłopaka. Gdy tylko weszliśmy do mieszkania poczułam cudowne zapachy i spojrzałam pytająco na Nathana, który od razu pociągnął mnie w stronę kuchni. Przyglądałam się pięknie nakrytemu stołowi, podczas gdy Nathan wyjął coś z piekarnika…
― Nathan… Sam to zrobiłeś?! ― zapytałam zaskoczona.
― Czuje się urażony… Czyżbyś we mnie nie wierzyła? ― udał urażonego, ale po chwili posłał mi wspaniały uśmiech, od którego zakręciło  mi się w głowie.
― Jakże bym śmiała! ― pocałowałam Go w policzek. ― Po prostu nie wiedziałam, że umiesz gotować…
Facet, który potrafi gotować! To już kolejna jego zaleta… Nie zdołam ich policzyć…
Usiedliśmy przy stole i Nathan nałożył na talerze swojego dzieła. Od razu chwyciłam za widelec i nie zwracając uwagi na temperaturę potrawy, zaczęłam kosztować dania. Nie mogłam oderwać się od talerza! Każdy kolejny kęs smakował coraz lepiej. Moje podniebienie było zachwycone.
― To jest przepyszne! ― powiedziałam pełna podziwu, kończąc swoją porcję Lasagne.
― Widzę właśnie… ― zaśmiał się Nathan. ― Może dokładki?
Na jego pytanie wyciągnęłam jedynie talerz przed siebie, uśmiechając się lekko.
― Jak Ty to w ogóle wszystko zmieściłaś? ― zapytał chłopak, gdy skończyłam drugą porcję. ― Jesteś pierwszą dziewczyną jaką spotkałem, która nie przejmuje się kaloriami…
― Czy to źle…? ― posmutniałam.
Nie byłam pewna, co miał na myśli, wypowiadając te słowa… Może chciał mieć piękną, szczupłą dziewczynę, która nie przytyje choćby grama… A ja chociaż byłam szczupła, nie przejmowałam się takimi sprawami jak kalorie… Jadłam to na co tylko miałam ochotę… W szczególności słodycze…
― Co Ty wygadujesz?! ― zapytał zirytowany Nathan. ― Nareszcie!!! Nareszcie nie będę słuchał o bezsensownych dietach…
Uśmiechnęłam się niepewnie, a chłopak pociągnął mnie do pokoju, w którym zostawił moje rzeczy. Z jego pomocą rozpakowanie tego wszystkiego zajęło nam niecałe 2 godziny. A za niecałą godzinę Monika miała wysiąść z samolotu… I w końcu będę mogła ją przytulić! Trzeba było się już zbierać, bo na lotnisko jest dość daleko, a chciałam być trochę wcześniej… Tak więc po niecałych 30 minutach drogi byliśmy na terminalu lotniska Heathrow. Jeszcze tylko 10 minut i zobaczę Monikę! Moja radość stawała się coraz większa. Cieszył mnie też fakt, ze Nathan czekał tu razem ze mną. Tak bardzo mnie wspierał… Jednak po chwili namysłu stwierdziłam, że to nie był najlepszy pomysł… Powinnam najpierw porozmawiać z Moniką, przygotować ją jakoś…
― Nie wiem, jak jej to wszystko wyjaśnić… ― spojrzałam na Nathana.
Chłopak nie wiedział chyba, o co mi chodzi, ale po chwili zorientował się co mam na myśli i przytulił mnie mówiąc:
― Nie martw się tym… Na pewno dasz sobie radę… Będę przy Tobie!
Wtuliłam się mocniej w Natha i poczułam, jak składa na mojej skroni czułego całusa… Poradzę sobie! Monika to wszystko zrozumie! Powtarzałam sobie w duchu, aż usłyszałam ciche:
― Ania…? To Ty…?
Uwolniłam się z uścisku Nathana i zobaczyłam stojącą przede mną Monikę! Rzuciłam się jej na szyję, a ona odwzajemniła uścisk.
― Tak się cieszę, ze Cię widzę! Tęskniłam za Tobą! ― powtarzałam ciągle.
― Ja tez za Tobą tęskniłam! ― powiedziała blondynka. ― Ale Ania… Powiedz mi kto to jest? ― wskazała głową Nathana. ― Gdzie jest Piotr?!
Zapadła niezręczna cisza, którą musiałam jakoś przerwać. Zerknęłam niepewnie na Natha, który pokiwał głową i złapał mnie za rękę dodając otuchy…
― Ja… Ja nie jestem już z Piotrem… ― powiedziałam cicho.
― Ale jak to?! ― Monika spojrzała na nasze splecione dłonie. ― Jak mogłaś Go zostawić?! I to dla… ― spojrzała na Nathana dziwnie. ― …dla niego! Przecież Piotr nie widzi świata poza Tobą! ― nie byłam w stanie jej przerwać. ― A Ty zrobiłaś mu coś takiego! Jak mogłaś tak postąpić?! ― z moich oczu zaczęły cieknąć łzy. ― Piotr zrobiłby dla Ciebie wszystko! Wszystko, rozumiesz?! Żebyś miała to czego sobie zapragniesz!
Bałam się takiej reakcji z jej strony… Bałam się że tak właśnie pomyśli… Ale mimo iż spodziewałam się czegoś takiego, nie wytrzymałam i rozpłakałam się na dobre… Nie mogłam powstrzymać tego. Nathan nie wiedział, o co chodzi. Nie rozumiał nas, bo mówiłyśmy po polsku…
― I zrobił! Tylko to co nie trzeba…! ― podniosłam głos zdenerwowana.
Ujrzałam jedynie zdezorientowaną minę Moniki, a następnie odwróciłam się i chciałam stąd wyjść…

__________________
Przepraszam że tak długo musicie czekać  na rozdziały :( Ale to nie jest zależne ode mnie... Jak bym miała czas to pisałabym bez przerwy dla Was :****
Mam nadzieję, że choć troszkę się spodoba ten rozdział :)
Czekam na Wasze opinie :D
I dziękuję już kolejny raz, że jesteście ze mną, bo to dla mnie bardzo ważne :****
Witam także na moim blogu nowego czytelnika Emely :D bardzo się cieszę, że spodobało Ci się moje opowiadanie :) Mam nadzieję, że jeszcze tu wrócisz :P


poniedziałek, 9 lipca 2012

Rozdział 17


Wyjęłam swój telefon z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz… Monika ;* Tak głosił napis… Spojrzałam na Nathana i odeszłam na bok, odbierając telefon…
― Tak? ― odezwałam się.
― No nareszcie! ― krzyknęła Monika do telefonu. ― Ufo Cię porwało, czy co?! Dlaczego nie odbierałaś telefonów, dlaczego nie oddzwaniałaś?!
― Przepraszam… ― tylko tyle zdołałam wydusić.
Nie chciałam jej tego wszystkiego tłumaczyć przez telefon… Nie chciałam jej tego w ogóle tłumaczyć… Wstydziłam się… A i tak wcześniej nie miałam, jak do niej zadzwonić, bo mój telefon miał Piotr… A gdy już go odzyskałam, nie miałam głowy do tego…
― Dobra nie ważne… Mam dla Ciebie wiadomość! Jutro wieczorem do Ciebie przylecę! ― dziewczyna nie mogła powstrzymać radości.
― Naprawdę?! ― zaczęłam się wydzierać.
Przerwałam tym krzykiem zaciętą dyskusję Natha i Sivy… Mogłam się tylko domyślać, o czym rozmawiali… Ale w duchu modliłam się, żebym nie miała racji… Chłopcy spojrzeli na mnie pytająco, ale ja zajęłam się teraz sprawą przyjazdu Moniki…
― O której mam być na lotnisku?! ― dopytywałam się.
Nie mogłam ustać w miejscu ze szczęścia… Tak bardzo cieszyłam się, że w końcu zobaczę moją siostrę! Monika wyjaśniła mi wszystkie szczegóły i rozłączyła się. Dopiero wtedy naszły mnie wątpliwości… Będę musiała jej wszystko opowiedzieć… Bo jak inaczej wyjaśnię jej, co się stało z Piotrem… Nie uwierzy w bajki, za dobrze mnie zna… Jak na to zareaguje?! I czy Ola i Paweł zgodzą się żeby się u nich zatrzymała?! Nie przemyślałam tego… Już i tak siedzę u nich na głowie… Nie mogę jeszcze ściągać na nich Moniki… Ale co ja mam teraz zrobić?! Moje rozmyślenia przerwał Nathan, który podszedł do mnie i przytulił opiekuńczo…
― Kto dzwonił? ― zapytał po chwili.
Spojrzałam na niego z mieszaniną radości i smutku…
― Monika… Przyjedzie jutro… ― odpowiedziałam.
― To świetnie… ― chłopak najwidoczniej ucieszył się, że pozna moją siostrę. ― Więc dlaczego jesteś smutna? ― dodał po chwili.
― Nie rozumiesz? Będę musiała jej wszystko opowiedzieć… I nie mam pojęcia, gdzie się zatrzyma… Powinnam już wcześniej znaleźć mieszkanie… Co ja teraz zrobię?! ― wylałam z siebie na jednym tchu.
― Wszystko będzie dobrze! ― zapewnił mnie Nathan, przytulając do siebie. ― Poradzimy sobie… Mieszkanie to nie problem… Możemy zaraz czegoś poszukać…
„Poradzimy”, „możemy”… Mówił w liczbie mnogiej… Te słowa wiele dla mnie znaczyły… Miałam w nim oparcie. Nie zostawił mnie z tym samej… Choć to tylko i wyłącznie moja sprawa, on nie ma z nią nic wspólnego… A jednak… Jednak chce mi pomóc… Przytuliłam się mocniej do niego i wyszeptałam:
― Dziękuję…
Szybko wróciliśmy do domu. My znaczy ja, Nath i Max, bo Siva i Ola ciągnęli się w tyle, nieśmiało rozmawiając ze sobą i co chwila zerkając na siebie… Ucieszyłam się z tego… Chyba coś między nimi zaiskrzyło… Ale niestety teraz nie miałam czasu rozmyślać nad tym… Weszliśmy do domu i Nathan od razu zabrał mnie do swojego pokoju… Chłopak siadł przed laptopem, a ja zaczęłam się rozglądać po jego pokoju. Zupełnie inaczej go sobie wyobrażałam. Myślałam, że będzie bardziej… nieogarnięty. A tu było wręcz odwrotnie. Wszystko stało idealnie na swoim miejscu, choć nie było tu tego tak wiele… W pokoju znajdowało się ogromne łóżko, trochę niezdarnie zasłane… Biurko z laptopem, przy którym siedział teraz Nathan… Ogromny telewizor… Oraz… Przepiękny czarny fortepian… Gdy się tak mu przyglądałam, nie zwróciłam nawet uwagi, jak Nathan podszedł do mnie i objął szepcząc do ucha:
― Podoba Ci się?
Pokiwałam głową, na co chłopak pociągnął mnie do instrumentu i posadził koło siebie. Nathan zaczął grać… Wsłuchałam się w piosenkę i rozpoznałam w niej tą, którą mi dziś śpiewał… Nie mogłam oderwać wzroku od tańczących dłoni Natha, które zwinnie poruszały się po białych klawiszach… Tą cudowną chwilę przerwał nam Tom…
― Słyszałem, że szukasz pilnie mieszkania… ― wypalił wchodząc do pokoju. ― Tak się składa, że przyjaciółka Kelsey chce wynająć swoje mieszkanie… ― zupełnie się nami nie przejmował.
Podszedł do mnie, podał mi karteczkę z adresem i uśmiechnął się.
― Masz być tam za pół godziny… Mam nadzieję, że Ci się spodoba.
Na mojej twarzy zagościł ogromny uśmiech. Pod wpływem radości uściskałam Toma, ale szybko się opamiętałam i odsunęłam się mówiąc:
― Przepraszam… I dziękuję…
― Nic się nie stało. ― powiedział i też mnie przytulił.
 Zeszliśmy na dół, ale nigdzie nie znaleźliśmy Oli, którą chcieliśmy od razu odwieźć do domu, bo było już dość późno. Jak się później okazało, Jay był obeznany we wszystkim, więc nam to wyjaśnił…
― Ola jest z Sivą. Odwieziecie ją, jak wrócicie. Na pewno nic jej nie będzie. Dopilnuję tego…
Zastanawiałam się chwilę nad tym, czy powinnam ją zostawiać samą z nimi… Ale stwierdziłam, że Max i Jay są wystarczająco odpowiedzialni… Ruszyłam razem z Nathanem  pod wskazany przez Toma adres i po 15 minutach byliśmy na miejscu. zastaliśmy tam dość niską, ładną blondynkę, która wydawała się być miła.
― Hej jestem Ashley! ― przywitała się. ― Ty zapewne jesteś Ania. Rozmawiałam już o wszystkim z Tomem. Powiedział, że ręczy za Ciebie… Tak więc mieszkanie może być Twoje od zaraz.
Byłam tym mile zaskoczona. Mam u Toma dług… Nie wiem, jak mam mu dziękować, za to co dla mnie zrobił… Chwilę jeszcze porozmawialiśmy z Ashley o szczegółach dotyczących mieszkania i po obejrzeniu go, każde udało się w swoją stronę. Od razu dostałam także od niej klucze do przytulnego mieszkanka, którym byłam zachwycona. Nie było ono nie wiem, jak wielkie, ale dla mnie było idealne. Miało dwa pokoje, salon, kuchnię i łazienkę. Wszystko było już wspaniale urządzone, co mnie bardzo cieszyło… Uzgodniłam z dziewczyną, że jutro rano wpłacę jej pieniądze za pierwsze trzy miesiące, a później będę to robiła  na początku  każdego miesiąca. Na szczęście odzyskałam moje rzeczy, w tym torebkę z kartą, na której miałam wcześniej uzbierane oszczędności, którymi zapłacę za mieszkanie… Tylko będę musiała znaleźć jakiś bank…
W drodze powrotnej nie mogłam powstrzymać się przed okazywaniem mojej radości. Nathan gdy tylko widział mój uśmiech odwzajemniał go. W pewnym momencie spojrzał na mnie i powiedział:
― Zabiorę Cię gdzieś… Dobrze?
― Ale to teraz? ― zapytałam zaskoczona.
Chłopak pokiwał jedynie głową i skręcił w prawo. Nie wiedziałam zupełnie, o co mu chodzi i gdzie chce mnie zabrać… Po 10 minutach jazdy, w ciągu których nieudolnie próbowałam dowiedzieć się, gdzie jedziemy, zatrzymał się przed jakąś ogromną bramą. Wysiadłam i spojrzałam na nią. Dopiero teraz zauważyłam, gdzie jesteśmy…
― Ty tak na serio…? ― spytałam z powątpiewaniem. ― Przecież jest już zamknięte…
― Kręciliśmy w tym Wesołym Miasteczku teledysk do „Lose My Mind”.  Znam stróża… ― uśmiechnął się chytrze. ― Na pewno nas wpuści. Poczekaj chwilę…
Pocałował mnie w policzek i podbiegł do małej furtki z prawej strony. Podszedł do niego jakiś starszy Pan i chwilę porozmawiali. Gdy skończyli Nathan podszedł do mnie i bez słowa pociągnął w stronę furtki. Starszy Pan uśmiechnął się przyjaźnie w moją stronę i zamknął za nami furtkę.
― To gdzie chcesz iść najpierw? ― zwrócił się do mnie Nathan.
Uśmiechnęłam się zadziornie i pociągnęłam Go za sobą. Zaliczyliśmy wszystko, od Rollercoastera, Flic flaca, samochodzików, po zjeżdżalnie i Beczki śmiechu… Wszystko oprócz Strasznego Dworu… Jakoś nie miałam ochoty tam wchodzić o tej porze… Na szczęście Nathan uszanował moją decyzję, za co byłam mu wdzięczna. Od dłuższego czasu nie miałam okazji tak się uśmiać. A w towarzystwie Nathana wszystko wydawało się prostsze, mniej skomplikowane… Przy nim zapominałam o wszystkim, co mnie dręczyło… Mogłam po prostu dobrze się bawić… Na sam koniec został nam Diabelski Młyn… Po nikąd nie miałam na niego ochoty… Od zawsze odczuwałam lęk przed nim… Ale nie chciałam rezygnować dziś przez to z kolejnej już atrakcji… Koło ruszyło, a my zaczęliśmy się unosić ku górze. Zerknęłam niepewnie w dół, a moje dłonie natychmiast zacisnęły się na barierce, jakby to miało mnie przed czymś ochronić…
― Masz lęk wysokości… ? ― zapytał Nathan widząc moją reakcje.
― Nie… ― odpowiedziałam niewyraźnie. ― Ale odczuwam lekki dyskomfort będąc 20 metrów nad twardą ziemią, jedynie w blaszanej puszce, która może w każdej chwili spaść i rozbić się na tysiące kawałków, włącznie ze mną…
Nathan zaśmiał się słodko z mojego rozumowania, a Młyn gwałtownie stanął, przez co spojrzałam spanikowana na chłopaka.
― Nie bój się… ― przytulił mnie, a ja dalej nie odrywałam rąk od barierki. ― Zatrzymaliśmy się tylko…
Chłopak złapał mnie za podbródek i przeniósł mój wzrok na niego, mówiąc:
― Spójrz mi w oczy… ― wykonałam jego polecenie bez szemrania i zatonęłam w jego spojrzeniu. ― Jestem przy Tobie… Nic Ci się nie stanie! Nie myśl o tym. Pomyśl, że jesteś u siebie w pokoju… Że jesteś tam ze mną. Nic więcej się nie liczy… Jesteś tylko Ty i ja… Ja i Ty i nic więcej…
Jego słowa, cudowny głos podziałały na mnie momentalnie… Nie myślałam już o tym, że jesteśmy zawieszeni w niestabilnej, blaszanej gondoli, zawieszonej na niepewnej konstrukcji, 20 metrów nad twardą, bezwzględną ziemią… Patrzyłam w te przenikliwe oczy i nie mogłam już o niczym innym myśleć… Tylko o nich… Moje dłonie rozluźniły się i puściłam barierkę. Nathan widząc, że się uspokoiłam, zaczął zbliżać swoją twarz do mojej… Gdy jego usta znajdowały się zaledwie kilka milimetrów od moich, szepnął:
― Tylko Ty i ja… ― a następnie zaczął mnie delikatnie całować.
Jego pocałunki były pełne i zmysłowe, podczas gdy moje usta były spragnione jego… Ale to on tu wszystko kontrolował… To on stawiał warunki… Strasznie mnie to irytowało, bo pragnęłam poczuć namiętność jego ust, które będą łapczywie pożądały moich… Nathan chyba to wyczuł i specjalnie droczył się ze mną… Czułam, jak jego usta wyginają się w łobuzerski uśmiech, co doprowadzało mnie do jeszcze większego szaleństwa… Chłopak oderwał się ode mnie i spojrzał badawczo, nie przestając się uśmiechać… Miałam ochotę coś mu zrobić… Zetrzeć ten cudowny uśmiech z jego idealnej twarzy, ale… Nathan mnie wyprzedził, wpijając się w moje usta namiętnie, pogłębiając pocałunki coraz bardziej… Tak jak tego pragnęłam… Zanim się obejrzałam byliśmy już na ziemi… Nie poczułam nawet jak Młyn ruszył… W ciszy udaliśmy się do samochodu, a następnie skierowaliśmy się do domu. Zabraliśmy uśmiechniętą Olę, która siedziała już ze wszystkimi w salonie i pojechaliśmy do jej domu. Nie wiem czemu, ale żegnałam się z Nathanem strasznie długo… Nie mogłam się z nim rozstać… Ale musiałam. Przynajmniej teraz…
Byłam już w pokoju i pakowałam swoje rzeczy do walizek… Nathan obiecał, że przyjedzie po mnie rano i zabierzemy je do nowego mieszkania… Mieszkanie! Muszę o nim powiedzieć Pawłowi… Powinnam też z nim porozmawiać o tym, co się dziś wydarzyło… Nie zdążyłam dokończyć tej myśli, a do pokoju wpadł… Paweł!
― Dlaczego się wyprowadzasz?! ― zapytał smutno. ― To przez to, że nie potrafię odpuścić…?
― Paweł to nie tak… Ja nie mogę wiecznie siedzieć Wam na głowie… Na dodatek moja siostra jutro przyjeżdża… A to mieszkanie to świetna okazja dla mnie… ― nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy.
― Ale na pewno nie robisz tego z mojego powodu? ― upewniał się.
― Na pewno… ― zerknęłam na niego.
Chłopak spojrzał ostatni raz na mnie i opuścił pokój, a ja skończyłam pakowanie. Mogłam teraz spokojnie udać się do łazienki i wziąć relaksującą kąpiel… To był długi, pełen wrażeń dzień… A ta kąpiel była, jak lek ratujący moje życie… Gdy tylko weszłam do pokoju i poczułam miękką poduszkę pod głowa, moje oczy zamknęły się i odleciałam w objęcia snu… Snu o Nathanie…

___________________________
No i dotarliśmy do  17 rozdziału...
Długi... za długi... i przewidywalny...
Choć niektóre wypowiedzi i opisy mi się nawet podobają ;P
Rozdział dla love. :****** która zawsze czeka na nowy rozdział i cudnie się bulwersuje, gdy go nie ma :P Kocham Cię :*****
Mam nadzieję, że Wam jednak się spodoba to co napisałam :)
Czekam na Wasze opinie :D

Kocham Was wszystkie ;*****
I dziękuję tym, które są ze mną mimo wszystko :D