» Nathan «
― Ja… jestem Ania… ― odezwała się niepewnie brunetka.
― Tak, wiem to… ― Jess wyraźnie zachowywała się chamsko. ― Nathan dużo
mi o Tobie mówił… Ale to nie zmienia faktu, że to przez Ciebie wylądował tutaj!
Po raz drugi! To Twoja wina! ― blondynka podniosła głos.
CO?! Dlaczego ona takie głupoty wygaduje?! Jak może coś takiego mówić
Ani?! To w żadnym stopniu nie jest jej wina! To wyłącznie moja głupota mnie tu
sprowadziła! Chciałem podnieść się, przerwać Jess te oszczerstwa… Ale nie mogłem
nawet otworzyć oczu… Nie mogłem nic zrobić!
― Dlaczego to mówisz…? ― odezwała się po chwili ciszy Ania.
Te słowa zabolały ją… Doskonale to słyszałem… Najgorsze w tym
wszystkim było to, że nie byłem w stanie temu zaprzeczyć… Nie byłem w stanie
podejść do Ani, przytulić ja i powiedzieć, że to wszystko to jedno, wielkie
kłamstwo! Nie rozumiem Jess… Przecież ucieszyła się, gdy powiedziałem jej, że w
końcu zakochałem się… A teraz po prostu oczernia Anię…
― Gdyby nie Ty, Nathana nie byłoby w szpitalu! ― Jess nie odpuszczała.
― Teraz widzę, że ma same problemy odkąd Cię poznał… Chcę dla Nathana jak
najlepiej… Chcę jego szczęścia… Dlatego najlepiej będzie dla wszystkich, a
szczególnie dla mojego brata, jak odejdziesz i już nie wrócisz do jego życia!
Nie wierzę! Nie wierzę, że słyszę to z ust mojej ukochanej siostry! Jak
mogła potraktować tak Anię?! Przecież wie ile ta dziewczyna dla mnie znaczy! Nie
mogę na to pozwolić! Muszę to zakończyć!
» Ania «
Nie wiedziałam, co mam zrobić…! Nigdy nie spodziewałam się, że może
mnie spotkać coś takiego… Nathan opowiadał mi o swojej siostrze. Ale za każdym
razem określał ją, jako ciepłą, trochę dziecinną, ale cudowną osobę… Byłam
pewna, że znajdziemy wspólny język… Więc, co się z nią stało?! Czy to naprawdę
przeze mnie się tak zmieniła?! Czy to presja tej chwili?! Sama nie wiem, jakbym
się zachowała w takiej sytuacji…
― Nie zrozumiałaś, co do Ciebie powiedziałam?! ― warknęła Jess. ― Nie
chcę Cię tu więcej widzieć!
Te słowa podziałały na mnie momentalnie. Spojrzałam po raz ostatni na
śpiącego Nathana, a po moim policzku spłynęła pojedyńcza łza… Odwróciłam się,
ocierając ją i szybkim krokiem przeszłam przez salę w stronę wyjścia…
― Yjdshjha… ― usłyszałam mamrotanie, gdy chwytałam klamkę od drzwi.
Spojrzałam w tamtym kierunku… Jessica podbiegła do łóżka Nathana i
chwyciła jego dłoń.
― Nath, obudziłeś się… ― przytuliła Jego dłoń do swojego policzka. ―
Jak się czujesz…
― Aaaaania… ― wymamrotał chłopak, tym razem znacznie wyraźniej.
Moje serce drgnęło… czułam, jak narasta we mnie ciepło, rozprzestrzeniające
się po całym ciele… Ale moją radość przerwał fakt, iż blondynka spojrzała się
wrogo w moją stronę…
― Jess… Gdzie jest Ania…? ― odezwał się znowu Nath z lekko osłabionym
głosem.
― Ona… ― zaczęła dziewczyna.
― Jestem przy Tobie! ― podbiegłam z drugiej strony jego łóżka.
Nie miałam zamiaru zwracać uwagi na Jess… Nie zostawię Natha! Nigdy tego
nie zrobię! A szczególnie ze względu na jej słowa… Chłopak poruszył dłonią w
poszukiwaniu mojej ręki, którą po chwili delikatnie ściskał.
― Bałem się, że znowu Cię nie będzie, gdy się obudzę… Że nie zobaczę
Cię… ― otworzył w końcu oczy i przekręcił głowę w moją stronę.
― Jestem tutaj… I nie opuszczę Cię! ― powiedziałam stanowczo.
Jessica poderwała się na nogi i wściekła wyszła z sali… Nathan nie
zauważył tego, ponieważ znowu zasnął. W pewnym sensie ucieszyłam się z tego. Nie
chciałam, by dowiedział się, że między mną, a Jessicą nie jest taj, jakby tego
chciał. Zacząłby obwiniać się za to, a przecież to nie jest jego wina… Zostałam
z nim do samego wieczora. W międzyczasie dołączyli do mnie pozostali, wraz z
Jess. Nathan przez cały ten czas spał… Zaniepokoiło mnie to trochę… Ale lekarz
uspokoił nas, że tak powinno być. Niestety, gdy zrobiło się późno, pielęgniarka
wyprosiła wszystkich, oczywiście prócz Jessici… Mogła ona zostać ze względu na
więzi rodzinne… Byłam tym totalnie wkurzona, ale starałam się nie okazywać tego
i nie dawać jej jeszcze większej satysfakcji, którą i tak miała, rzucając mi
mordercze spojrzenie, gdy wychodziłam…
Nathan został w szpitalu przez tydzień, choć już następnego dnia, gdy
się obudził marudził, że nic mu nie jest i nie ma potrzeby by tam zostawał na
dłużej. Nic to mu nie dało, bo obiecałam lekarzowi, że dopilnuję, by został na
obserwacji i tak też zrobiłam. Na szczęście tym razem nic mu do głowy nie
strzeliło i zgodził się zostać pod warunkiem, że będę Go codziennie odwiedzała.
I tak miałam zamiar to robić, ale postanowiłam trochę się z nim podroczyć i już
pierwszego dnia trochę się spóźniłam… I to był mój błąd… Postanowiłam więcej
tego nie robić, bo gdy weszłam do sali, Nathan kłócił się z pielęgniarką, że
chce jak najszybciej opuścić szpital… Kolejne dni mijały już bez większych
problemów. Chłopak wydawał się szczęśliwy… Cały czas się uśmiechał, przytulając
mnie do siebie i całując, na co reszta docinała nam… Nie przejmowałam się tym,
bo to u nich normalne. Zastanawiało mnie tylko zachowanie Toma… Od kilku dni
był bardzo cichy… Zawsze jako pierwszy wyrywał się z tego typu uwagami, a teraz
milczał… W przed dzień wyjścia Nathana ze szpitala postanowiłam porozmawiać z
Tomem… Ta sytuacja nie dawała mi spokoju. Chłopak miał ewidentnie jakiś problem
i potrzebował pomocy…
― Tom, co się stało? ― usiadłam przy nim w salonie.
Reszta była w tym czasie u Nathana i miała mu wszystko wyjaśnić. Brunet
spojrzał na mnie smutno, a następnie odwrócił wzrok.
― To… Nic… ― odpowiedział w końcu cicho.
― Tom… Spójrz na mnie… ― dotknęłam jego ramienia, a on przeniósł wzrok
na mnie. ― Widzę, że coś jest nie tak… To nie jesteś prawdziwy Ty… Nie musisz udawać…
Możesz mi powiedzieć o wszystkim… Pomogę Ci, jeśli będę tylko umiała… ―
powiedziałam spokojnie.
Tom zaczął wpatrywać się uparcie w panele podłogi i rozmyślać nad
czymś… Wzory na tych panelach były zapewne bardzo interesujące w tym momencie,
dlatego czekałam cierpliwie, aż chłopak sam się otworzy i będę mu mogła pomóc.
― Chodzi o Kelsey… ― odezwał się po chwili ciszy. ― Nie jest już
między nami, jak wcześniej… Ciągle się z nią kłócę tylko… Nie chcę tego… Nie
chcę żeby tak wyglądał nasz związek…
― Tom wiem, że to trudne, ale musisz z nią o tym porozmawiać i
wszystko wyjaśnić… Nie możesz tak się
zachowywać, bo to i tak nic nie da. Wyciągnij pierwszy rękę… ― uśmiechnęłam się
lekko do chłopaka. ― Pokaż, że Ci zależy, a na pewno wszystko się między Wami
ułoży…
― Mam taką nadzieję… ― odwzajemnił uśmiech, a ja przytuliłam Go. ―
Dziękuję Ci za wszystko…
― Nie musisz mi za nic dziękować… ― powiedziałam żegnając się z nim.
Od razu udałam się do szpitala. O wszystkim opowiedziałam jedynie
Nathowi i poprosiłam, by porozmawiał jeszcze z Tomem i postarał mu się pomóc. Naprawdę
się o niego martwiłam… Następnego dnia wszyscy w komplecie stawili się, by
odebrać Nathana, co bardzo Go ucieszyło… Przyjechaliśmy dwoma samochodami, co
nie okazało się dla mnie korzyścią, bo wraz z ze mną i Tomem jechała jeszcze
Jess… Ale dzięki obecności chłopaka nie była taka niemiła, więc dzielnie to
znosiłam… Gdy Nathan dostał wypis, zajechaliśmy jeszcze po coś do jedzenia i
wróciliśmy do domu chłopaków. Max i Tom pomogli Nathowi zanieść rzeczy do jego
pokoju, a dziewczyny wraz z Jayem i Sivą zajęli się jedzeniem… I jak się ostatecznie okazało, zostałam przy
samochodzie jedynie z Jessicą… Nie podobało mi się to, dlatego zaczęłam
kierować się w stronę domu.
― Nie zmienię swojego zdania! ― odezwała się blondynka, gdy byłam przy
furtce.
Spojrzałam na nią zaskoczona…
― Nie chcę żeby mój brat cierpiał… ― zaczęła. ― A w końcu i tak znowu
będzie… Przez Ciebie…
Nie wytrzymałam…
― O co Ci chodzi?! ― podniosłam głos.
― O to żebyś zostawiła Go w spokoju! ― stanęła naprzeciwko mnie.
Mierzyłyśmy się wzrokiem przez jakiś czas, ale Jess odwróciła się i
weszła do domu z promiennym uśmiechem… Chwilę stałam jeszcze oszołomiona w
miejscu, nie mogąc dojść do siebie. Po chwili jednak wróciłam do środka… Nie
zwracając uwagi na pozostałych, udałam się do pokoju Nathana, by sprawdzić, czy
czegoś nie potrzebuje. Zapukałam delikatnie, a gdy usłyszałam „Proszę”
nacisnęłam klamkę wchodząc do pokoju… Nathan stał przy oknie, spoglądając w
moją stronę… Był zły… Ale dlaczego…? Nie musiałam długo czekać na odpowiedź…
― Dlaczego mi nie powiedziałaś, jak zachowuje się Jessica?! ―powiedział
z wyrzutem, a ja zorientowałam się, ze okno w pokoju chłopaka wychodzi na
podjazd przed domem. ― Tak, widziałem wszystko… Słyszałem także Waszą rozmowę w
szpitalu…
________________________
Nom, żem tak tego... Jest i rozdział... ;P
Się nie wypowiem, bo po co...
Mam nadzieję, że choć trochę się spodoba :)
Rozdział dla Marthy . :) :*** jesteś Niesamowita!!! Piszesz Genialne opowiadanie, które przy okazji znajdziecie TUTAJ!!! Twoje komentarze sprawiają mi ogromną radość ;) I wbrew Twoim dziwnym przypuszczeniom uwielbiam je czytać :* Mam nadzieję, że ten rozdział można nazwać "odszkodowaniem" dla Ciebie? A sielanka będzie, ale niedługo :D
PS. Olu myślałam, że się domyślisz czegoś...
Dziękuję Wam Kochane Wy moje za wsze wsparcie :****
Kocham Was :****
PS2. WIDZIAŁAM LOVE. W AKCJI na turnieju!!!!!!! ;D