niedziela, 30 września 2012

Rozdział 35


Kolejne trzy dni dłużyły mi się niemiłosiernie… A to za sprawą tego, że właśnie za te nieszczęsne trzy dni miałam mieć operację… Starałam się jakoś trzymać i nie przysparzać jeszcze więcej zmartwień moim przyjaciołom… Ale w pewnych momentach to było ponad moje siły… Wiem, że mogłam im powiedzieć wszystko i pomogliby mi w każdej sprawie… Tylko, że był jeden istotny problem… Ja sama nie wiedziałam, co się ze mną działo. Odkąd dowiedziałam się, co mnie czeka, czuję jedynie strach… I tą nicość, która nie chce opuścić mojego serca. Choć przez okrągłą dobę, ktoś zawsze przy mnie był, strach ciągle rósł… A ja musiałam walczyć z nim sama…
― Ania… ― Monika obudziła mnie w dzień operacji. ― Ania wstawaj… Ktoś chce z Tobą porozmawiać… ― blondynka uśmiechnęła się przepraszająco.
Spojrzałam w stronę drzwi, które zaczęły się otwierać, a moje serce stanęło… Nie mogłam w to uwierzyć… On tutaj był!
― Córciu… ― tata podszedł do mnie ze łzami w oczach. ― Przepraszam… ― wyszeptał.
Nic nie powiedziałam. Po prostu przytuliłam Go i poczułam, że mam przy sobie wszystko, czego tylko potrzebuję. Czekałam na to tyle lat… Nie byłam nawet zła na Monikę, że zadzwoniła do niego, choć prosiłam, by NIKT się o tym nie dowiedział… Czułam, że mogę teraz przezwyciężyć wszystko…
― Nie mogę stracić i Ciebie… NIE Ciebie… ― tata odezwał się, patrząc mi w oczy. ― Przepraszam…
Położyłam mu dłoń na ustach, a po moim policzku spłynęła łza. Nie chciałam jego przeprosin. Chciałam jedynie, by był przy mnie… Wystarczy mi tylko to…
― Jesteś silna… ― tata ponowił swoją próbę. ― Silniejsza ode mnie… Wszystko będzie dobrze… Dasz sobie radę… Wyzdrowiejesz… Zobaczysz! Kocham Cię!
Moje serce przyśpieszyło… Te słowa odrodziły mnie na nowo! Chciałam powiedzieć: „Tato, ja też Cię Kocham!”, ale do Sali wszedł lekarz z trzema pielęgniarkami, które podały mi narkozę i zaczęły wywozić mnie z sali…
― Tato, ja… ― ścisnęłam jego dłoń ostatkiem sił i odpłynęłam…

» Monika «
Tak szybko wyprowadzili Anię z jej sali… Powiedzieli jedynie, że możemy być obecni przy operacji. Niewiele wtedy myślałam…  Zabrałam wujka i ruszyliśmy za lekarzami. W jednym z korytarzy spotkaliśmy Toma z Olą, którzy właśnie szli do Ani. Pociągnęłam ich za sobą i wyjaśniłam pokrótce, o co chodzi. Zatrzymaliśmy się przed wielkimi drzwiami, a jedna z pielęgniarek zaprowadziła nas do małego pomieszczenia z wielkim oknem, nad salą operacyjną… Okazało się, że stąd możemy obserwować całą operację… Ola od razu stwierdziła, że zaczeka na korytarzu… Dobrze ją rozumiałam… Sama chciałam tak postąpić, ale nie mogłam zostawić wujka samego… Tutaj… Tom chyba zrozumiał moje intencje i postanowił zostać razem z nami… Operacja zaczęła się, a ja nie mogłam przestać chodzić po pomieszczeniu. Bałam się spojrzeć na Anię… Tak naprawdę mogliśmy zobaczyć tylko jej twarz. Cała reszta zasłonięta była parawanami… Nie zmieniało to faktu, że ten widok sprawiał, że jeszcze bardziej się o nią bałam… W pewnym momencie Tom pociągnął mnie za rękę i przytulił mocno… Schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi i zamarłam, jak posąg. Tom chyba też nie mógł dłużej patrzeć na to wszystko… Poczułam, jak chłopak przekręca głowę w przeciwną stronę… Staliśmy tak przez dość długi czas w milczeniu. Nikt nie zdobył się na odwagę, by cokolwiek powiedzieć… Zaczęłam analizować wypowiedź lekarza, który tłumaczył nam szczegóły operacji, starając przypomnieć sobie, ile miała ona trwać… „Operacja nie powinna trwać dłużej niż cztery godziny…” zabrzmiały mi w głowie słowa lekarza. Czyli połowa sukcesu za nami, pomyślałam. W chwili, gdy zdobyłam się na odwagę i spojrzałam na nieprzytomną siostrę, cała aparatura w jej sali zaczęła warować… Żadne z nas nie wiedziało, co się dzieje. Lekarze i pielęgniarki zaczęli nerwowo biegać po całym pomieszczeniu…
― Tracimy ją! ― krzyknął jeden z nich.
Wyrwałam się Tomowi i podbiegłam do szyby, waląc w nią i krzycząc… Jedna z linii na monitorze zrobiła się prosta, a kotary po drugiej stronie zasłoniły okno i nic już nie widziałam… Słyszałam jedynie ten ciągły pisk… Osunęłam się na podłogę i zaczęłam płakać…
― Nie! Nie! Nie! ― powtarzałam, a moje oczy zalewały kolejne łzy. ― NIE!!! ― w mojej głowie istniało tylko to słowo, a ja ciągle słyszałam ten nieprzerwany pisk…

_____________________
Tam tara tam ta tam ta dam!!!!! 
THE END ;D
Hej Hi Hello dla Sykesówna ♥ wiem, że już wcześniej mnie obserwowałaś, ale dziękuję za Twój pierwszy komentarz :*
Rozdział dla love. ;* i Paoli ;* które zawsze wspierają mnie swoimi komentarzami ;**** Dziękuję Wam ;***
No i oczywiście Oli ;**** jakby inaczej ;D
Jak rozdział? ;P
Powoli i nieubłaganie zbliżamy się do czegoś wielkiego :D
Ale nie mówię tu o zakończeniu ;P
Hehe ;)
Taki mini dżołk :P
Dziękuję wszystkim za to że jesteście ;*** Bo bez Was nie było by tego opowiadania :) W Was siła Kochane ;***

Kocham Was ;*****

środa, 26 września 2012

Rozdział 34


Gapiłam się, jak głupia w kobietę, mając nadzieję, że to jakiś beznadziejny żart… Ale prawda była inna i nie mogłam jej zmienić…
― Musimy przeprowadzić kilka dodatkowych badań, które ostatecznie potwierdzą diagnozę… ― zwróciła się do mnie lekarka. ― Najlepiej byłoby, gdyby została Pani na noc w szpitalu, a za godzinę zaczęlibyśmy badania…
Skinęłam jedynie głową i wstałam. Trzymałam się na resztkach sił… Nie chciałam dać poznać po sobie czegokolwiek… Na korytarzu czekali przecież moi przyjaciele… Nie muszą o tym wiedzieć… Nie muszą się zadręczać… Wyszłam na korytarz, a Monika i Ola podbiegły do mnie i zaczęły wypytywać o wszystko. Nie wiedziałam, co mam im odpowiedzieć… Poprosiłam jedynie, by pojechały do mojego mieszkania po kilka rzeczy… Tak, jak przewidywałam, zaczęły jeszcze bardziej naciskać na mnie z pytaniami… Z pomocą przyszła mi Pani doktor, która najwidoczniej wyczuła, że nie jestem jeszcze gotowa powiedzieć im prawdy…
― To tylko kontrolne badania, które musimy przeprowadzić… ― dziewczyny odetchnęły chyba z ulgą.
Wraz z Tomem udałam się za kobietą, by wypełnić wszystkie potrzebne dokumenty, a blondynki pojechały po moje rzeczy. Uzupełniłam formularz przyjęcia i odpowiedziałam na każde zadane pytanie dotyczące wywiadu rodzinnego. Właśnie dlatego poprosiłam dziewczyny o przywiezienie moich rzeczy…  One od razu zorientowałyby się, że coś jest nie tak… A Tom… Tom po prostu nie wiedział, o co chodzi… Gdy już kończyliśmy w poczekalni zjawiły się moje przyjaciółki z niewielka torbą. Zabrałam ją od nich i poszłam do swojej sali, w której przebrałam się w dres, a następnie zabrano mnie na badania. Trwało to dobre trzy godziny… Miałam przeprowadzoną między innymi tomografię brzucha, kolejne USG, kilka zdjęć i wiele innych badań, których nawet nie znam nazw. Gdy wróciłam do swojej sali, było przed 19:00, a Monika, Ola i Tom nadal cierpliwie czekali… Kochałam ich za to, że mnie nie opuścili, chociaż nie znali nawet prawdy… Ale nie mogłam im pozwolić, by tu zostali…
― Wracajcie już do domu. ― odezwałam się siadając na łóżku. ― To jest bezsensu, żebyście tak czekali tutaj… Wyniki będą dopiero jutro. Idźcie się przespać… I nie chcę słyszeć żadnych sprzeciwów! ― dodałam szybko widząc, że cała trójka otwiera usta.
Niechętnie zrobili to, o co ich poprosiłam. Chciałam być teraz sama i przemyśleć to wszystko… To, co mnie spotkało… Ale nie było mi to dane. Czując pod sobą miękką poduszkę, moje oczy zamknęły się i zasnęłam…

» Nathan «
Byłem dosłownie wszędzie… Wróciłem do domu, ale nie zastałem jej tam… W jej mieszkaniu też nikogo nie było… Pojechałem nawet do domu Oli… NIC! Zupełnie nic… siedziałem teraz w parku i analizowałem każdy, nawet najmniejszy szczegół dzisiejszego dnia… Dlaczego wszystko muszę spieprzyć?! Gdzie ona teraz jest?! Muszę z nią porozmawiać! Poderwałem się z ławki i ruszyłem w stronę samochodu… Po 15 minutach byłem pod domem… Może chłopaki coś wiedzą… Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. W salonie zastałem jedynie Toma…
― Gdzie Ty kurwa byłeś?! ― podniósł się z miejsca i podszedł do mnie. ― Ona nosi Twoje dziecko! A Ty jak się zachowujesz?! Jak pieprzony gówniarz! ― wydarł się.
Gdyby tylko wiedział, ze to nie jest moje dziecko… Ale to nie zmienia faktu, że Tom ma rację…
― Ania teraz jest w szpitalu… ― ściszył głos.
― CO?! ― teraz to ja się wydarłem. ― Ale dlaczego?! ― złapałem Toma za koszulkę, ale chłopak wyswobodził się.
― Nie wiem… ― popchnął mnie do tyłu. ― Powiedzieli tylko, ze to są zwykłe badania, ale… Widziałem w oczach Ani strach… A Ciebie przy niej nie było! ― Tom znowu zaczął podnosić głos. ― Ona Ciebie Kocha! Jak możesz się tak zachowywać?! Przecież widzę, jak się dzięki niej zmieniłeś… Więc dlaczego teraz uciekasz?!
I znowu trafił w czuły punkt… Ja nie zmieniłem się… Ja tylko tego pragnąłem… Dla Ani… Ale nawet miłość do niej niczego nie zmieniła… Dalej jestem tym, kim byłem… I dzięki Tomowi właśnie to zrozumiałem…
― Ja na nią nie zasługuję… ― wyszeptałem.
To była najszczersza prawda. Jak mogłem tak się zachować?! Jak mogłem ją zdradzić?!
― Co Ty pieprzysz?! ― Tom wkurzył się. ― Ona Kocha Cię i to jest najlepszy dowód tego, że na nią zasługujesz! Więc przestań użalać się nad sobą i idź do niej!
― Nie mogę… ― spojrzałem na chłopaka. ― Wiem, o czym mówię… Tom, Ty nie znasz całej prawdy… Ja o prostu na nią nie zasługuję…
Odwróciłem się od zdezorientowanego Toma i pobiegłem do swojego pokoju, mijając przy tym resztę chłopaków. Nie znalazłem tam spokoju… Wszystko przypominało mi Anię… I to, jak bardzo ja skrzywdziłem…

» Ania «
Leżałam i wpatrywałam się w biały sufit już od godziny czekając, aż zjawi się u mnie jakiś lekarz i powie, co z moimi wynikami… Chyba żadnemu się nie śpieszyło, bo była już prawie 11:00, a nikt nie raczył się u mnie zjawić… Nie wiem, jak mam to interpretować… Może badania jeszcze trwają, bo to coś poważnego… A może wręcz przeciwnie, nic mi nie jest, dlatego się nie śpieszą… W tym momencie moje przemyślenia zostały przerwane przez moją Panią doktor i starszego mężczyznę, który także był lekarzem.
― Dzień dobry, jak się Pani czuje? ― zapytała mnie kobieta.
― Dobrze… ― tylko na tyle było mnie stać.
― To jest doktor Forbs i będzie od teraz Pani lekarzem… On Pani wszystko wytłumaczy…
― Jestem chirurgiem działu onkologii… ― odezwał się mężczyzna, a ja wiedziałam już wszystko. ― Niestety badania potwierdziły poprzednie przypuszczenia… Będziemy zmuszeni usunąć pani prawy jajnik… I to, jak najszybciej…
Gdy znaczenie tych słów dotarło do mnie, z moich oczu popłynęły niesforne łzy, a lekarze opuścili salę… Pewnie chcieli dać mi ochłonąć… Tylko, co to da?! Jak można z czymś takim się pogodzić?! Jak?! Czułam strach… Moje serce gwałtownie przyspieszyło, gdy całe moje ciało ogarnęła pustka… Każda komórka mojego serca wypełniała się nicością… Tak właśnie czułam się zawsze, gdy wyobrażałam sobie śmierć… A teraz nie mogłam tego od siebie odpędzić… Moje ciało dawał mi znać, ze to właśnie mnie czeka… Że skończę sama… Mogłam mieć przy sobie przyjaciół, ale nie było ze mną JEGO! Nie było tu Nathana! Dobrze o tym wiedziałam, że Tom mu o wszystkim powie… Że jestem w szpitalu… Ale mimo tego nie przyszedł… Nie zadzwonił nawet… Jakbym nic dla niego nie znaczyła… Kolejna łza spłynęła po moim policzku… O jedna za dużo! W tym momencie to on przestał się dla mnie liczyć…
― Już więcej nie będę płakała… ― otarłam policzki dłonią, a moje oczy wyschły. ― Nigdy!
― Mówiłaś coś? ― do sali weszła Monia, a za nią Ola z Tomem.
― Nie nic… ― odwróciłam głowę, by nie widzieli moich zapuchniętych oczu.
Ola podeszła do mnie i przekręciła moją głowę w jej stronę. Mimowolnie musiałam na nią spojrzeć…
― Czemu płakałaś? ― zapytała blondynka.
― Wydaje Ci się… ― ponownie przetarłam oczy, by zniszczyć pozostałe dowody.
― Ania powiedz co się stało? ― Tom podszedł bliżej. ― Chodzi o dziecko? Coś jest nie tak? ― chłopak trochę się wystraszył.
Nie mogłam patrzeć na jego przerażoną twarz… Nie mogłam patrzeć na nich wszystkich, jak tak bardzo bali się, że coś się stało dziecku… Dziecku którego nie ma… Nie wytrzymałam tego…
― Nie ma żadnego dziecka! ― wydarłam się. ― Ja nie jestem w ciąży! Mam guza jajnika! Zadowoleni?! Wiecie już wszystko! A teraz zostawcie mnie w końcu sama!
Ukryłam twarz w poduszce… Tak bardzo chciało mi się płakać… Ale z moich oczu nie wypłynęła żadna kropla… Obiecałam, ze tego nie zrobię… Poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu…
― Nie zostawimy Cię! ― szepnęła Monika.
Odwróciłam się i przytuliłam ją mocno. Potrzebowałam tego… Potrzebowałam czyjegoś wsparcia… Podniosłam lekko głowę z ramienia dziewczyny i dostrzegłam nerwowo drepczącego Toma z telefonem w ręku…
― Ani mi się waż! ― krzyknęłam.
Chłopak odwrócił się w moją strona i nasze spojrzenia spotkały się… Ze słuchawki telefonu usłyszałam cichy głos Nathana…
― Tom, co jest?!
Brunet rozłączył się i siadł na skraju łóżka.
― On powinien wiedzieć… ― odezwał się, nie spuszczając ze mnie wzroku.
Przejechałam wzrokiem po każdym, a następnie wzięłam głęboki wdech…
― Nathan nie ma prawa poznać prawdy! ― zwróciłam się do nich. ― Nikt nie może się dowiedzieć. A w szczególności ON! Prawdę znacie tylko Wy… I nikt więcej… Obiecajcie mi to…
Cała trójka spojrzała po sobie niepewnie i zapadła cisza. Po chwili skinęli głowami w moją stronę…
― Dziękuję… ― wyszeptałam, a oni przytulili mnie.

___________________________
No to jest...
Znowu muszę Was przeprosić że tak długo czekać musiałyście ;( Ale niestety tak musi być :(
Mam nadzieję, że spodoba się Wam rozdział... Ja się nie wypowiadam....
No... tak... żem... ten... tego....
Nie zabijajcie ;P
Dziękuję za prawie 14 500 wejść!!!!! I 41 obserwatorów!!!! Jestem wzruszona!!!!! Nie sadziłam, że dam rade dorównać tym opowiadaniem do poprzedniego... A tak naprawdę to je przebiłam!!!! o.O I to Wasza zasługa jest ;) 
Kocham Was ;************


wtorek, 18 września 2012

Rozdział 33


― Jesteś w ciąży?! ― odezwał się wściekły Nathan.
― Nath ja… ― chciałam mu wszystko wytłumaczyć, ale chłopak mi przerwał.
― Zdradziłaś mnie! ― krzyczał już.
― NIE! ― protestowałam.
Byłam w szoku… Nie sądziłam, że pomyśli tak! Że przejdzie mu to chociażby przez głowę… Z bezsilności po moich policzkach popłynęły łzy…
―Twój płacz nic tu nie da! ― powiedział zimnym tonem, by po chwili znowu wybuchnąć. ― Zachowałaś się jak… ― urwał, spoglądając w bok. ― Mnie odepchnęłaś… Nie chciałaś ze mną tego zrobić! Pieprzyłaś się za to z innymi! Warto było chociaż?! Ilu ich było?! I w ogóle czyje to dziecko?! Pewnie tego idioty, Pawła! O tak… Mogę się o to założyć…! Od początku się do Ciebie dobierał… Ale byłem głupi, że zaufałem takiej… jak Ty… ― brunet odwrócił się i trzasnął drzwiami wychodząc.
Zabolało… I to cholernie… Jego słowa raniły moje serce, z coraz większą siłą, odbijając się echem w moich uszach… Nie dał mi nawet dojść do słowa… Nie chciał mnie wysłuchać… Wpatrywałam się tępo  w framugę drzwi, za którymi zniknął Nathan, mając jeszcze nadzieję, że wróci i pozwoli mi chociaż wszystko wyjaśnić… Ale tak się nie stało… Nastała jedynie cisza, którą przerywał mój spazmatyczny płacz… Moja rozpacz rosła z każdym olejnym, płytkim oddechem, który utrzymywał mnie przy życiu… W tym momencie chciałam przestać oddychać… Chciałam zapaść się w nicość i móc nie czuć tego bólu… Zarówno fizycznego, jak i psychicznego… Ale to było niemożliwe…
― Jedziemy do lekarza! ― Monika potrząsnęła mną, ale nie reagowałam.
Blondynki prawie siłą wyciągnęły mnie z łazienki, prowadząc w stronę wyjścia. Gdy byłyśmy w holu, na naszej drodze staną Tom.
― Może ktoś w końcu mi wyjaśnić, co tu się dzieje?! To prawda? Jesteś w ciąży?! ― zapytał chłopak. ― Dlatego Nathan był wkurzony?! ― spojrzał na mnie i dodał. ― Nie powinien się tak zachowywać…
― Tom porozmawiamy później… ― odezwała się Ola. ― Jedziemy teraz do lekarza…
― Jadę z Wami! ― brunet zabrał kluczyki Monice, otwierając drzwi domu.
Wsiadłyśmy do samochodu zaparkowanego na podjeździe i odjechaliśmy w stronę szpitala…

» Nathan «
― AAAA!!!! ― warknąłem trzaskając drzwiami i wybiegłem przed dom, zostawiając zdezorientowanego Toma w środku.
Wsiadłem do auta, uderzając rękoma o kierownice i ruszyłem z piskiem opon przed siebie… Jak ona mogła mi to zrobić?! Ufałem jej… Myślałem, że jest inna… Tak bardzo się myliłem! Okazała się zwykłą dziwką! Dałem się oszukać zwyczajnej… Zajechałem pod pierwszy pub, który rzucił mi się w oczy i wszedłem do niego. Zamówiłem drinka, na co kelnerka spojrzała na mnie, lekko mówiąc, zaskoczona… No tak jest 11:00… Normalny człowiek nie pije o tej godzinie… Ale nie obchodziło mnie to… Dziewczyna przyniosła mi szklankę i butelkę Wisky, a następnie zostawiła mnie samego. Piłem kolejne szklanki trunku, coraz bardziej pogrążając się w beznadziejności… Nie mogłem przestać myśleć o chwilach spędzonych z nią… Każde wspomnienie bolało coraz bardziej… A alkohol w żadnym stopniu nie pomagał mi w zwalczeniu tego uczucia! Byłem wściekły! Miałem ochotę rozwalić ojca tego dziecka! Chciałem sprawić mu ból, który zapamiętałby do końca swojego nędznego życia… Nie wytrzymałem tego dłużej… Z całej siły uderzyłem w kant baru pięścią, a moje palce zdrętwiały… Poczułem przeraźliwy ból w dłoni, który odciągnął na chwilę moje myśli od NIEJ… Spróbowałem wyprostować palce, ale syknąłem jedynie, wlewając w siebie resztkę drinka. Szybko nalałem sobie kolejnego i pomyślałem: „Raz się żyje!”. Na jednym tchu opróżniłem szklankę i złapałem dłonią za zdrętwiałe palce, prostując je jednym ruchem… Gdybym nie siedział, na pewno nie utrzymałbym się na własnych nogach… Przez całe moje ramię, od czubków palców przeszył mnie prąd… Jakbym wsadził palec do gniazdka… Zerwałem się na równe nogi, potrząsając ręką… Poruszyłem palcami, siadając z powrotem na stołku, słysząc jak przeskakują mi kości w dłoni… Chwyciłem za butelkę i mimowolnie spojrzałem w lewo… Do baru weszła właśnie sztuczna blondyna, ubrana w skąpą sukienkę… O ile można było nazwać to coś sukienką… Dziewczyna wpatrywała się we mnie uwodzicielskim wzrokiem, dając mi jasno do myślenia, czego pragnie… Posłałem jej mój zabójczy uśmiech, a ona ruszyła w moim kierunku…
― Jesteś Nathan prawda? ― odezwała się ocierając się o mnie.
Spojrzałem na nią, puszczając jej oczko, a ona pociągnęła mnie za rękę w stronę toalet… Blondyna popchnęła drzwi do damskiego kibla, rozglądając się na boli i wślizgnęła się do środka, zabierając mnie ze sobą… Przekręciłem klucz w drzwiach, a dziewczyna przywarła do mnie, wkładając mi język do gardła… Zsunąłem z jej ramion cienkie paseczki, które trzymały na jej ciele materiał sukienki i zacząłem bawić się jej sylikonami… Nie powiem, przyjemne w dotyku to one nie były… Ale… Cóż… Blondynka zaczęła dobierać się do moich spodni, odpinając pasek i spuszczając je dół. Dziewczyna odsunęła się ode mnie, wyciągając coś ze swojej torebki… Po chwili otworzyła małe opakowanie i wsadziła sobie jego zawartość do buzi… Klęknęła przede mną, ściągając moje bokserki, a ja „stanąłem na baczność”… Blondi wzięła mojego przyjaciela pod opiekę swoich ust, zakładając na niego prezerwatywę… Pociągnąłem ją do góry i zanurzyłem swoją rękę pod cienkim materiałem jej sukienki, wędrując udem w poszukiwaniu jej bielizny… Ale moja ręka nie natrafiła na nic takiego… Uśmiechnąłem się zawadiacko do dziewczyny, a ona zachichotała… Moje palce zanurzyły się w niej, a jej twarz momentalnie wykrzywiła się w grymas rozkoszy… Wyjąłem z niej palce, przejeżdżając nimi po jej rozchylonych wargach… Blondynka jęknęła cicho, a ja uniosłem ją, wchodząc w nią głęboko… Dziewczyna ułatwiła mi sprawę, oplatając nogami moje biodra… Zacząłem poruszać się w niej szybko, czując jak moje ciało przechodzi elektryzujący dreszcz, który pobudzał moje podniecenie… Czułem, jak krew pulsuje w moim członku, a moje serce przyśpiesza, podczas gdy blondyna głośno jęczała… Dawno nie doznałem tego uczucia… Odchyliłem głowę, zdejmując z siebie dziewczynę, która ponownie klęknęła przede mną, biorąc mojego przyjaciela w swoje pełne wargi… Było mi cholernie dobrze… Do czasu… Moimi myślami znowu zawładnęła Ania! Dlaczego akurat teraz?! Dlaczego nie mogłem wybić jej sobie z głowy?! Dlaczego czułem się, jakbym ją zdradzał?! Mogłem mieć każdą! Nie muszę ich nawet zmuszać… Same tego chcą! O NIE!!! PIOTR! A jeśli Ania mnie nie zdradziła?! I to jest dziecko tego psychola?!  Co ja zrobiłem?! Złapałem blondynkę za włosy, odciągając ją od siebie i zakładając z powrotem na siebie spodnie… Wybiegłem z baru, zostawiając na podłodze niezadowoloną dziewczynę, która krzyczała cos za mną… Nie zwracałem na to nawet uwagi… Wsiadłem do auta i pognałem do domu… Miałem jedynie nadzieję, że zdarzę na czas…

» Ania «
Czekałam, a raczej czekaliśmy zdenerwowani przed gabinetem ginekologicznym na moją kolej… Mogłabym przysiąść, że wskazówka zegarka stoi ciągle w miejscu, a ja nigdy nie wejdę do tej sali! Bałam się… Okropnie się bałam… Co jakiś czas po moich policzkach ciekły łzy, których nie miałam siły powstrzymywać… W pewnym momencie Tom wstał i zatrzymał mnie, zaciskając swoje dłonie na moich ramionach… Chłopak spojrzał w moje zapuchnięte od płaczu oczy, mówiąc:
― Nie martw się już! To tylko szkodzi Twojemu maleństwu… ― uśmiechnął się ciepło do mnie. ― I nie płacz już więcej… Zobaczysz, Nathan wszystko przemyśli i wróci do Ciebie… Do Was… Dopilnuję tego! ― otarł mój policzek dłonią, a ja pod wpływem impulsu wtuliłam się w niego.
Zaskoczyłam tym bruneta, ale po chwili chłopak odwzajemnił mój uścisk, a drzwi do gabinetu otworzyły się i usłyszałam piskliwy głos pielęgniarki:
― Pani… Anna Moroz…
Odsunęłam się od Toma, niechętnie podążając za pielęgniarką. Gdy byłam przy drzwiach starsza kobieta uśmiechnęła się do Toma:
― A tatuś, jak zwykle zdenerwowany bardziej od mamy… Jestem pewna, że z Pana dzieckiem na pewno wszystko jest w jak najlepszym porządku…
Chłopak aż zakrztusił się słysząc te słowa, a ja zaczerwieniłam się… Tliła się we mnie jeszcze nadzieja, ze Tom miał racje i Nathan opamięta się… Uśmiechnęłam się przepraszająco do bruneta i weszłam do gabinetu.  Moim lekarzem okazała się dość młoda kobieta, która wyglądała bardzo przyjaźnie. Usiadłam na krzesełku, od razu przechodząc do sedna…
― Pani doktor… ― zaczęłam. ― Ja nie mogę być w ciąży… To niemożliwe! Jestem cały czas na tabletkach… To nie mogło mi się przytrafić…
― Spokojnie… ― głos kobiety był kojący. ― Zaraz wszystko sprawdzimy. Proszę przejść tutaj i rozebrać się do pasa w dół. ― pokazała na małe pomieszczenie po prawej stronie.
Weszłam do niego i zrobiłam to, co kazała, a następnie wróciłam do gabinetu w szlafroku z przebieralni. Kobieta wskazała mi kozetkę, na której ułożyłam się, czekając na badanie. Lekarka zrobiła mi USG brzucha, które nie było za przyjemne… Nie dość, że czułam się, jakbym miała na brzuchu kostki lodu, to na dodatek, na ekranie widziałam jedynie szare plamy… Kobieta zaczęła mnie wypytywać o objawy, które zauważyłam u siebie, przeprowadzając kilka kolejnych badań, a ja zaczęłam coraz bardziej się denerwować… Gdy skończyła kazała mi się ubrać i wrócić do niej. Tak też zrobiłam…
― Mam dla Pani dwie wiadomości… ― odezwała się z poważną miną, gdy usiadłam na krześle, naprzeciwko niej. ― Sądzę, że jedna z nich jest dla Pani dobra, a mianowicie to, że nie jest Pani w ciąży…
― Ale test… ― z jednej strony poczułam ogromną ulgę, ale z drugiej obawiałam się że to jakiś kiepski żart.
― I tu jest właśnie ta druga wiadomość… Jest Pani chora na endometriozę, która dała fałszywie dodatni wynik testu… Ma pani guzki na prawym jajniku…

_________________________
Niektóre osoby zagroziły mi... Więc zrobiłam, co w mojej mocy i napisałam rozdział :D Ale się nie wypowiadam :] Ale mam i tak przeczucie, że bez opierdzielu się nie obejdzie ;D hehe
To jak się Wam podoba? :P
Kocham Was ;****
I czekam na Wasze opinie, które są dla mnie bezcenne :***
Jesteście WIELKIE ;****


niedziela, 16 września 2012

Rozdział 32


Nathan podniósł się i chwycił swoją koszulkę, zakładając ją na siebie. Następnie usiadł obok mnie i przyciągnął do siebie, obejmując mnie mocno swoimi ramionami. Siedzieliśmy tak w ciszy przez jakiś czas, aż w końcu uspokoiłam się na tyle, by opanować płacz. Brunet oderwał się ode mnie i chwycił mój podbródek, zmuszając mnie do spojrzenia w jego przenikliwe oczy…
― Nie musisz mnie przepraszać… ― powiedział łagodnie. ― Wiem, co przeszłaś i wiem, że to dla Ciebie trudne… ― pogładził mój policzek swoim palcem, a ja przymknęłam powieki. ― Nie będę na Ciebie naciskał… Poczekam, aż sama będziesz gotowa… ― spojrzałam na niego ze smutkiem. ― Kocham Cię! ― jego głos był mocny i stanowczy, a mój wzrok nie wytrzymał jego spojrzenia. ― Słyszysz! Kocham Cię! ― ponownie zmusił mnie bym spojrzała na niego. ― Nie obwiniaj siebie, za coś, na co nie masz wpływu! ― przytulił mnie do siebie.
Czy to dzieje się naprawdę?! Czy tym razem spotkałam na swojej drodze kogoś, komu naprawdę na mnie zależy?! Wtuliłam się w chłopaka mając nadzieję, że to wszystko nie jest snem… Że Nathan nie jest jedynie wytworem mojej wyobraźni… Jego obecność była, jak lekarstwo na wszystko. W jego ramionach mogłam stawić czoła każdemu… Bez żadnego strachu… Brunet wzmocnił uścisk, a mój żołądek odmówił mi posłuszeństwa… Poczułam silny ucisk w podbrzuszu, który z każdą chwilą narastał… Szybko wyswobodziłam  się z ramion Nathana i pobiegłam do łazienki. Upadłam na podłogę przy uszli i zaczęłam wymiotować… Na moje nieszczęście nie zamknęłam drzwi, przez które wbiegł za mną Nath. Nie chciałam, by widział mnie w takim stanie, ale on najwyraźniej miał inne plany…
― Co się stało? ― zapytał spanikowany, odgarniając mi włosy z twarzy.
― Źle się poczułam… ― odpowiedziałam opierając się o kabinę prysznicową.
Nie miałam powodu, by kłamać, ale Nathan nie chciał mi chyba uwierzyć… Musiałam Go jakoś uspokoić…
― To przez ten stres… ― zaczęłam bez zastanowienia, nie myśląc nawet, co wygaduję. ― Ostatnio w ogóle nie sypiam i nie mam apetytu… Bałam się o Ciebie… ― ściszyłam głos. ― Ale nie martw się o mnie… Teraz wszystko wróci do normy… ― uśmiechnęłam się lekko.
― Dobrze wiesz, że i tak będę się martwił… ― w jego głosie wyczułam wyrzuty sumienia.
I po, co mu to powiedziałam?! Skarciłam się w myślach.
― Na pewno wszystko już dobrze? ― pomógł mi wstać, patrząc na mnie zaniepokojonym wzrokiem.
Pokiwałam głową, a chłopak poprowadził mnie w stronę pokoju.
― Lepiej się połóż… Blado wyglądasz…
Położyłam się na łóżku, pociągając bruneta za sobą. Nie chciałam być sama… Nath spojrzał na mnie z czułością i zajął miejsce przy moim boku, obejmując mnie ramieniem. Ułożyłam swoją głowę na jego ramieniu, momentalnie zapadając w głęboki sen… Byłam tak wykończona fizycznie i psychicznie, że przespałam całą noc, jak niemowlę…
― Aniu… ― Nath potrząsnął mną. ― Kochanie…
Otworzyłam oczy i przeciągnęłam się, spoglądając w stronę chłopaka. Miał dziwny wyraz twarzy, który starał się zamaskować…
― Która godzina? ― ziewnęłam.
― Prawie 14:00… ― zrobiłam wielkie oczy. ― No właśnie… Myślałem, że zapadłaś w jakąś śpiączkę… ― chciał obrócić wszystko w żart.
― Mogłeś mnie obudzić wcześniej… ― zawstydziłam się. ― Przeze mnie cały czas musiałeś tu leżeć…
― Nie robiłem tego z przymusu… ― musnął moje wargi, które wygięły się w uśmiech.
Oboje zaczęliśmy się ogarniać, by pójść coś zjeść w końcu. Gdy przyszła moja kolej, weszłam pod prysznic, odkręcając ciepłą wodę… Delektując się ciepłymi kroplami spływającymi po moim ciele znowu poczułam ten okropny ból podbrzusza… Tym razem był słabszy i nie chciałam nim martwić Nathana… To przecież zwykły ból brzucha… Wyszłam z kabiny, owijając się ręcznikiem i usłyszałam głos Natha, jakby z kimś rozmawiał… Szybko ubrałam się i weszłam do pokoju.
― Dzwonili z lotniska… ― chłopak odkładał właśnie telefon. ― Zwolniły się dwa miejsca na lot o 18:00… Zgodziłem się na przesunięcie naszego lotu… ― spojrzał na mnie niepewnie.
Podeszłam do bruneta i pocałowałam jego policzek.
― To dobrze… ― uśmiechnęłam się do niego.
Oboje gotowi zeszliśmy do restauracji coś zjeść. Gdy wróciliśmy do pokoju mieliśmy jeszcze ponad godzinę do odlotu. Sprawdziliśmy wszystkie nasze rzeczy i zamówiliśmy taksówkę, którą pojechaliśmy na lotnisko. Odprawę przeszliśmy dość sprawnie i mogliśmy spokojnie zająć swoje miejsca w samolocie. Tak, jak poprzednio, podczas lotu spałam… Od jakiegoś czasu byłam strasznie zmęczona… To było do mnie niepodobne… Ale nie dziwiło mnie to też. Podczas pobytu Nathana w szpitalu w ogóle nie sypiałam i zamartwiałam się o niego. Mam tego teraz efekty… Tak, jak kilka godzin wcześniej Nathan obudził mnie lekkim dotykiem…
― Lądujemy… ― potrząsną mną.
― Yhmm… ― wymamrotałam.
Podniosłam się, by usiąść prosto i poczułam skurcz podbrzusza… Jęknęłam cicho, ale Nathan na szczęście tego nie usłyszał… Chłopak spojrzał na mnie, a ja uśmiechnęłam się sztucznie, modląc się by ból zniknął.
― Wszystko w porządku? ― zapytał brunet, gdy czekaliśmy na taksówkę.
― Tak… Trochę źle się czuję… ― usprawiedliwiałam się. ― Nie lubię latać samolotami… ― nie chciałam Go martwić.
Nathan objął mnie, całując w czubek głowy. Od razu poczułam się lepiej…  Po kilku minutach nawet ból brzucha minął, a my jechaliśmy już w stronę mojego mieszkania. Nie mogłam się doczekać, aż wejdę do niego. Teraz to był mój dom i chciałam jak najszybciej do niego wrócić. Moja prośba została wysłuchana. Nawet nie zauważyłam kiedy dojechaliśmy na miejsce i staliśmy pod drzwiami mieszkania. Weszliśmy do środka, zostawiając bagaże w przedpokoju. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, za którym tak tęskniłam, bardziej niż za domem w Polsce, a następnie odwróciłam się do Natha…
― Zostaniesz…? ― spojrzałam mu w oczy.
Chłopak nie zdążył odpowiedzieć, bo z pokoju Moniki wyszedł uradowany, półnagi Max, który stanął, jak wryty na środku salonu, zaskoczony naszym widokiem.
― O MÓJ BOŻE! MOJE OCZY! ― krzyknęłam i przytuliłam się do Natha, chowając twarz w jego zagłębieniu szyi. ― Max natychmiast się ubierz!
Brunet zaśmiał się i przytulił mnie. Usłyszałam, jak ktoś wybiega, zamykając za sobą drzwi i poczułam dłonie Natha na moich ramionach.
― Może pójdziemy dziś do mnie? ― zapytał dalej uśmiechając się.
― To nie jest śmieszne! ― oburzyłam się i uderzyłam Go w ramie, ale po chwili sama zaśmiałam się z tej sytuacji. ― To było okropne. Max jest dla mnie jak brat, a widok jego w takim… stroju nie jest w żadnym stopniu przyjemny. Mam nadzieję, że nigdy więcej nie powtórzy się to… Ty byś chyba nie chciał zobaczyć Jess w bieliźnie po… no wiesz czym…
Nathan skrzywił się na samą myśl o tym i przestał się śmiać. Kolejny już raz zamówiliśmy taksówkę i czekaliśmy na nią przed domem w obawie o następne najścia… To był dla mnie krótki, ale bardzo męczący dzień… Dlatego, gdy tylko znaleźliśmy się w pokoju bruneta, Nathan pociągnął mnie w stronę łóżka i usnęłam w jego ramionach… Rano, gdy obudziłam się, Natha nie było w pokoju… Znalazłam jedynie karteczkę na szafce nocnej, którą szybko przeczytałam…

Przepraszam, że nie było mnie przy Tobie, gdy się budziłaś… Jestem z Maxem w studio. Niedługo wrócimy…
Kocham Cię,
Nath ;*

Uśmiechnęłam się odkładając karteczkę. Cudowny poranek, pomyślałam. Był taki do czasu, gdy podniosłam się… Mój brzuch przeszył bolesny skurcz, a żołądek zbuntował się… Wybiegłam z pokoju, jak poparzona wpadając przy tym na zdezorientowanego Toma i pobiegłam do łazienki… Znowu wymiotowałam… Tym razem Tom widział to…
― Ania, co się dzieje…? ― zapytał kucając przy mnie i zaczesując moje włosy za ucho.
― To…  Nic… ― odpowiedziałam przecierając usta ręką.
― To na pewno nie jest nic… ― zmartwił się. ― Jeśli nie chcesz, nie musisz mi mówić… Ale zawołam dziewczyny… Dobrze? ― kiwnęłam głową.
Chłopak wyszedł, a chwilę później do łazienki weszła Monika z Olą… Spojrzałam na nie próbując je uspokoić, ale nic to nie dało.
― Kiedy przyszłyście? ― chciałam zmienić temat.
― To nie jest ważne… Długo tak masz? ― Ola nie dała się podejść.
― To nic takiego… To z przemęczenia… ― próbowałam się bronić.
― Taki kit to możesz chłopakom wciskać, a nie nam… ― zwróciła się do mnie Monika.
Wiedziałam, że z nimi nie wygram…
― Od jakiegoś czasu źle się czuję… A dwa dni temu zaczął mnie okropnie brzuch boleć… I jeszcze te wymioty… ― streściłam.
Dziewczyny wymieniły znaczące spojrzenia i uśmiechnęły się… O co im chodzi?!
― Ciekawe, czy Nathan ucieszy się, że zostanie tatusiem…? ― zamyśliła się Ola.
― CO?! ― krzyknęłam.
― Jesteś w ciąży… To oczywiste… ― powiedziała spokojnie Monika.
Spojrzałam na nią, jak na idiotkę…
― To niemożliwe! ― byłam przerażona. ― Ja… Ja nie spałam z Nathanem…
― Ale… ― Ola nie wiedziała, co ma powiedzieć.
Monika spojrzała jedynie na mnie i wybiegła. Nie wiedziałam, co się dzieje… To nie mogło być prawdą! Ja nie mogłam być w ciąży! To niemożliwe! Po prostu NIEMOŻLIWE! Blondynka starała uspokoić mnie, ale nie reagowałam na żadne jej słowa…
― Dziewczyny, wszystko w porządku? ― do łazienki wszedł Tom. ― Co się dzieje? Monika zabrała mi kluczyki do samochodu, nic nie wyjaśniając… ― chłopak był lekko zdenerwowany.
― Nie wiem… ― zwróciła się do niego Ola, która mnie obejmowała. ― Tom zostaw nas na razie same… Proszę…
Brunet nic nie odpowiedział i wyszedł. Po jakiś 10 minutach wróciła Monika z dwoma testami ciążowymi…
― Trzymaj… ― dziewczyna podała mi je.
Blondynki wyszły, zostawiając mnie samą, a ja z trzęsącymi się dłońmi wykonałam testy i zawołałam przyjaciółki. Chodziłam po całej łazience czekając, aż te pięć minut upłynie, ale ono dłużyło się w nieskończoność… Czułam się, jak więzień czekający na egzekucję… To był koszmar…
― Już czas… ― odezwała się Ola.
Spojrzałam w stronę testów, ale bałam się do nich podejść… Bałam się odczytać wynik… Monika widząc mój strach, wzięła testy do ręki i spojrzała na nie, a następnie przeniosła wzrok na mnie… Jej wzrok mówił wszystko…
― Jesteś w ciąży… ― powiedziała równie przerażona, co ja.
― ŻE CO?! ― mój wzrok gwałtownie przeniósł się na Nathana stojącego w drzwiach pomieszczenia…

____________________
Wiem, że musiałyście tak długo czekać ;( Przepraszam za to ;( Ale staram się jak mogę... Choć nie zawsze mi to wychodzi... A ten rozdział jest tego dowodem :(
Nic więcej na jego temat nie powiem, nie chcę się narażać, co niektórym :D
Mam jedynie nadzieję, że da się to coś powyżej przeczytać bez zaśnięcia ;P
Ja już też się nie pytam czy u Was w rodzinie wszyscy zdrowi... Ponad 13 300 wejść!!! o.O DZIĘKUJĘ WAM :* To jest po prostu dla mnie taki zaszczyt, że jesteście tu ze mną i czytacie to ;) Nie wiem, jak mam Wam dziękować :D Kocham WAS ;*****

Bezcenne ;D