Rano obudziłam się z poczuciem, że ten sen był koszmarny… Ale zaraz…
Była jeszcze noc… Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym się obecnie
znajdowałam, robiąc głęboki wdech… Poczułam przerażający ból w klatce piersiowej,
który odbierał mi nawet najmniejszą cząsteczkę powietrza z moich płuc. Zaczęłam
poważnie panikować, nie mogąc złapać żadnego oddechu, a cała aparatura
umieszczona w sali oszalała. Moje oczy zaczęły zachodzić łzami, gdy do pokoju
wbiegła zaalarmowana pielęgniarka, która widząc, że jestem przytomna, zawołała
lekarza.
― Proszę oddychać spokojnie… Niech Pani zacznie od krótkich, płytkich
oddechów… ― zwrócił się do mnie doktor Forbs spokojnym głosem.
Wykonałam jego polecenie, powoli uspokajając się i kontrolując swój oddech. Nadal bałam się
wziąć pełny wdech… Bałam się, że znowu poczuję się, jakby ktoś mnie dusił, a ja
nie mogłam nic z tym zrobić… Po kilku minutach doszłam do siebie. Ale ten ból w
klatce piersiowej przytłaczał moje ciało, próbując pozbawić mnie powietrza…
― Proszę się nie denerwować… ― mężczyzna zaczął mi świecić malutką
latareczką po oczach.
― Boli… ― wychrypiałam łapiąc się za pierś.
― To normalne w tym przypadku. ― wyjaśnił lekarz. ― Musieliśmy Panią
defibrylować… ― spojrzałam z przerażeniem na lekarza. ― Wszystko jest już pod
kontrolą… A ból zniknie w ciągu kilku najbliższych dni. Proszę teraz spróbować
zasnąć…
Kiwnęłam głową, a służba medyczna opuściła moją salę. Czyli to była
prawda… Miałam operację… Operację, podczas której omal nie zmarłam! Te myśli niedawany
mi spokoju… Byłam przekonana, że dzisiejszej nocy nie zmrużę nawet oczu… Że nie
zdołam zasnąć wiedząc, że zaledwie kilkanaście godzin wcześniej mogłam opuścić
ten świat i zostawić samych na nim moich bliskich… Ostatnio zbyt często się
mylę, w zbyt wielu sprawach… I tym razem także się myliłam… Nie wiem, czy mój
umysł był już zmęczony, czy to efekt środków znieczulających… Ale po niespełna
godzinie zasnęłam.
Rano… Tym razem na pewno rano, obudziłam się skołowana. Przez moją
głowę przechodziło tysiące pytań, które w nocy nie dawały mi spokoju. Jak mam
teraz żyć…? Co mam teraz zrobić…? Co z Nathanem…? I wiele innych, pośrednio
sprowadzających się do tych trzech pytań. Krążyły one w moich myślach, a ja nie
znałam na żadne z nich odpowiedzi… Moje kiełkujące dopiero rozmyślenia przerwał
w zarodku dźwięk otwieranych drzwi, za którymi ujrzałam Olę. Dziewczyna na
moment zatrzymała się zszokowana moim widokiem. Po chwili podbiegła do mnie i rzuciła
mi się na szyję…
― Auuuć! ― syknęłam, a blondynka odsunęła się ode mnie.
― Przepraszam… ― przytuliła mnie jeszcze raz delikatnie. ― Ale tak bardzo
się cieszę, że obudziłaś się… Bałam… Baliśmy się o Ciebie!
Oderwałyśmy się od siebie w momencie, gdy do sali wszedł ktoś jeszcze…
Tata widząc mnie przytomną, odstawił kubek z kawą na stolik i ruszył w moją
stronę. Usiadł na brzegu łóżka i wziął mnie w ramiona…
― Wiedziałem, że dasz sobie radę… ― szepnął.
Siedzieliśmy tak w ciszy, podczas której Ola zadzwoniła do Moniki i
Toma, a następnie wróciła do nas. Nim się obejrzałam do pokoju wpadli moi
przyjaciele i podobnie, jak wcześniej Ola, rzucili się na mnie…
― Masz mi nigdy więcej tego nie robić! ― ściskała mnie Monika.
Zabawne… Te same słowa powiedziałam do Natha… Przed oczami przeleciała
mi scena bardzo podobna do tej… Miała tylko jeden mały szczegół, który ją
różnił od tej chwili… To ja wtedy siedziałam na brzegu szpitalnego łóżka,
pilnując każdego ruchu Nathana… Potrząsnęłam głowa i odpędziłam od siebie
bolesne wspomnienia, wracając do rzeczywistości… Do osób, którym na mnie
zależy… Do osób, które zaczęły mi zadawać masę pytań o to, jak się czuję i czy
na pewno wszystko jest dobrze… Byli wspaniali… Czułam, że jestem komuś
potrzebna. To uczucie przerwał jednak strach… Niespodziewanie do sali weszli…
Max, Jay i Siva?! Co oni tu robili?! Spojrzałam z wyrzutem na moich przyjaciół,
którzy obiecali milczenie…
― Nic im nie powiedzieliśmy! ― odezwali się chórem.
Spojrzałam pytająco na trójkę, która właśnie przybyła…
― Pytanie raczej brzmi, dlaczego TY nam tego nie powiedziałaś?! ― Max
był zdenerwowany. ― Jak mogłaś coś takiego ukryć przede mną?! ― bolało Go to,
ale mnie bardziej.
― Max, ja… ― zaczęłam. ― Nie chciałam, żebyś się znowu o mnie martwił…
Wystarczająco dużo już dla mnie zrobiłeś… Ciężko mi było wiedząc, co oni
musieli przeżywać… ― wskazałam głową Monikę, Toma i Olę. ― Nie zniosłabym
myśli, że Ty także cierpisz z mojego powodu… ― chłopak podszedł bliżej mnie. ―
Kocham Cię, jak brata… ― szepnęłam, a Max przytulił mnie.
― Ja też Cię Kocham, jak siostrę… ― odpowiedział.
Nastała cisza, która krepowała mnie… Wszyscy patrzyli na mnie i Maxa,
co bardzo mnie peszyło…
― Ale, jak się dowiedzieliście? ― zapytała Ola, gdy Max się ode mnie
odsunął.
― Już wcześniej coś nam nie grało… ― odezwał się Jay. ― A dziś, kiedy Monika
i Tom tak szybko wybiegli, pojechaliśmy za nimi… Lekarz nam wszystko powiedział…
― chłopak spojrzał blado na mnie.
― Ale jak… ― spytał Max.
― Tak po prostu musiało być… ― przerwałam mu, spuszczając głowę.
Nikt już nie zadawał pytań.
― Mam do Was prośbę… ― szepnęłam, przerywając ciszę.
― Co tylko zechcesz! ― Max chwycił mój podbródek, podnosząc moją
głowę.
― Musicie mi obiecać, że Nathan się nie dowie! ― spojrzałam chłopakowi
w oczy.
― Ania… ― zaczął zakłopotany.
― Czego mam się nie dowiedzieć?! ― usłyszałam bardzo dobrze znany mi głos
i zobaczyłam Nathana, zbliżającego się do mojego łóżka.
Serce zaczęło mi mocniej walić na jego widok, a monitor po prawej
stronie doskonale to odzwierciedlał.
― Bo ja do niego zadzwoniłem, gdy tu dojechaliśmy… ― dokończył Max.
― Czego nie chcesz mi powiedzieć?! ― Nathan ciągle mi się przyglądał. ―
Dlaczego tutaj jesteś? Czy z dzieckiem wszystko w porządku?
― Nie musisz się niczym przejmować… ― głos mi się łamał. ― Z
dzieckiem… Z dzieckiem wszystko dobrze… ― odwróciłam głowę.
― Nie wierzę… ― szepnął. ― Nigdy nie umiałaś kłamać…
Próbowałam być twarda, ale…
― Ania, powiedz mu! ― Ola nie wytrzymała już. ― Powinien znać prawdę!
― Nie! ― głos odmawiał mi posłuszeństwa, ale wmawiałam sobie, ze to
było najlepsze rozwiązanie.
― Powinnaś z nim porozmawiać… ― włączył się w to Tom.
― Powiedz, albo ja to zrobię! Nie możesz tego wiecznie ukrywać! ―
Monika stanęła po stronie Oli.
Zrezygnowałam… Nie miałam szans. I tak dowie się… Jeśli nie ode mnie,
to od nich…
― Nie jestem i nigdy nie byłam w ciąży! ― spojrzałam na Nathana. ―
Właśnie usunęli mi prawy jajnik…
Chłopak nie okazywał żadnych emocji. Stał tak i wpatrywał się we mnie sparaliżowany…
W pewnym momencie odwrócił się i chciał wyjść… Osłupiałam…
― Nathan! Do cholery jasnej zostań! ― wydarłam się.
Brunet zatrzymał się i odwrócił się w moją stronę. Jego wzrok… Był
pełen bólu…
― Nie powinienem w ogóle przychodzić… ― odezwał się, a ja byłam bliska
płaczu. ― Nie zasługuje na taka osobę, którą jesteś… Nie jestem godny uczucia,
którym mnie darzysz… ― czułam jego cierpienie.
― Co Ty znowu pieprzysz?! ― Max poderwał się na równe nogi.
― Ja ją zdradziłem! ― krzyknął.
Wszyscy zamilkli… Nie docierały do mnie te słowa… Nie dopuszczałam ich
do siebie…
― Zdradziłem Cię… ― szepnął. Wtedy, jak usłyszałem, że jesteś w ciąży,
a raczej tak myślałaś, przestałem myśleć racjonalnie… Byłem wściekły! Poszedłem
do baru… ― zamilkł. ― Dopiero potem dotarło do mnie, że to miało być JEGO dziecko!
Ale było już za późno… A teraz, gdy wiem, co przeszłaś utwierdziłem się w
przekonaniu, że nie zasługuję na Ciebie… To, że Kocham Cię całym sobą, nie ma
już znaczenia… Bo wiem, że nie wybaczysz mi tego… ― urwał.
― Ty gnoju! ― Tom podbiegł do
niego, wymierzając mu lewy sierpowy, po którym Nath upadł na podłogę.
Max musiał siłą rozdzielić ich zanim do sali przyjdzie pielęgniarka
lub co gorsza lekarz. Chłopak odciągnął Toma w kierunku Jaya i Sivy, a sam
podszedł do Natha i podła mu dłoń. Max pomógł mu wstać… Lecz, gdy tylko chłopak
stanął na własne nogi, Max ponownie uderzył Go z całej siły, zostawiając Go na
środku sali… Przyglądałam się temu, jakbym była zupełnie kimś innym… Jakby to
nie dotyczyło mnie… Ku mojemu zdziwieniu, moje oczy wyschły, zamiast wydobyć z
siebie wodospad łez… Bicie mojego serca nie zmieniło prędkości… Nie czułam NIC!
Wszystkie moje uczucia, i te dobre i te złe, związane z Nathanem uleciały… To,
co zrobił zniszczyło moją miłość do niego…
________________________
Oto rozdział ;D
Bez nienawiści proszę ;P
Dziś krótko i zwięźle ;)
Witam na moim blogu nową osobę: Furioussy ;) Cieszę się niezmiernie, że moje opowiadane spodobało Ci się i mam nadzieję, że jeszcze wrócisz tu :D
Moje Kochane, po raz setny, a nawet tysięczny dziękuję Wam!!! Ale nic na to nie poradzę, że co ja dodaje rozdział to Wy w tym czasie obdarowujecie mnie wspaniałymi komentarzami, ogromną ilością wejść (ponad 15 300 !) i niebotyczną ilością obserwujących (44 !!! o.O !!!) Jestem zaszczycona, że jesteście ciągle ze mną i mnie tak wspieracie ;)
Jeszcze raz DZIĘKUJĘ WAM :******
Kocham Was ;****
Nie musisz dziękować, po prostu na to zasługujesz. Co ja plote... zaslugujesz na 100x wiecej! Oby wiecej takich arcydziel jak to ...
OdpowiedzUsuńkocham Cię całym moim malutkim serduszkiem, i całą moja duszą ! uwielbiam to ! ;* kocham ;* ubóstwiam ;)
OdpowiedzUsuńjesteś niesamowita ;] ;*
Cudo to za mało powiedziane ! http://ifoundyouinthepouringrain.blogspot.com/ zapraszam przy okazji do mnie ;)
OdpowiedzUsuńNieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee...
OdpowiedzUsuńOni muszą być razem!!! Muszą rozumiesz!!!
Nathan idioto...
A tak na serio to wspaniałe opowiadanie, kocham je. I zawsze czekam na kolejny rozdział.
Więc czekan na następny.
Weny :***
O rany! Ta scena tak mnie przeraziła, że aż zaczęłam się śmiać.
OdpowiedzUsuńPoplakalam sie na koniec!
OdpowiedzUsuńOni musza byc razem!Prosze cie niech sie jakos zejda!
Ja ie wytrzymam jak ze soba zerwa kontakty!Niech sie zejda prosze!
popłakałam się ...
OdpowiedzUsuńmówiłam że mam dzisiaj dziwne reakcje xd
Jesus ... nie no nie mogę !
nie ogarniam tego co tam się stało !
jak można !
ja ... ja... jestem wzruszona xdd
czy ty kurde widzisz co ze mną robisz ?
jak tak dalej pójdzie to zejdę na zawał albo wyląduje u czubków bo mnie roztroisz nerwowo ;p
BOSKI ROZDZIAŁ !!!
naprawdę jestem zaszczycona , że jestem twoją córką chrzestną ;*
ubóstwiam cie Mamo , nie mogłam sobie wymarzyć lepszej Chrzestnej ♥♥♥♥♥♥
O KURWA! ALE AKCJA! O.O
OdpowiedzUsuńsorry, musiałam xd
ale powiedzmy szczerze: jemu się należało... po prostu.
next! ♥ i zapraszam jutro na kolejnego smutasa :3
ZABIJĘ SYKESA! Jak on mógł... ja sie nie pozbieram.
OdpowiedzUsuńZdradził Ankę! Kolejny jebnięty facet na tej planecie!
Pisz nexta!
Jakie to jest genialne !!!
OdpowiedzUsuńYaay ^^
A teraz Nath odchodzi z TW xd
Moje głupie spekulacje, ale zrobiłoby sie wtedy ciekawie ;p
Pisz kolejny bo ja już czekam ;***
Rozdział jest niesamowity ;)
OdpowiedzUsuńNathan okropnie się zachował, ale mimo tego jest mi go szkoda.
i jak miałabym niby nie wrócić do tak fenomenalnego opo? :**
Nie mogę się doczekać nexta ;)
Zajebiste <3
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie.. :*
I ta akcja xddd
Pisz szybko kolejny :]
Smutne.
OdpowiedzUsuńEh jak on mógł się tak zachować..
Czekam na nexta ;)
oooo mamo ! ;o
OdpowiedzUsuńmam nadzieję , że mu nie złamali nic w twarzy ..
chociaż w sumie to należy mu się ! :|
rozdział jest zaisty , amazing i wgl cudowny ! ;D
ty dziękujesz ? to ja dziękuję tobie , że mogę czytać to co wytworzył twój wspaniały umysł . ;>
pisz szybko dalej . ;p
bo ja chcę wiedzieć co dalej będzie , no ! ^.^
kocham . ♥♥♥
OMG
OdpowiedzUsuńDzieje się...
I to dużo!!
ZA dużo jak na moje serduszko!!
Zawału dostać tutaj mogę, no!!
Takiej dawki genialnego rozdziału to jeszcze nie było!!
Najpierw operacja...
Teraz Nath...
Zwolnij, okey?!
Ale i tak kocham to opowiadanie!!
Nie da się tego opisać, co się tu dzieje, gdy widzę nowy rozdział ;**
Masakra jakaś eksplozja radości!!
Nie mogę się doczekać następnego genialnego rozdziału i proszę Cię, niech oni będą razem ;**
♥♥♥
Ja Cię błagam ;**
Opowiadanie jest cudowne w każdym calu, Moja Droga ;**