wtorek, 20 listopada 2012

Rozdział 40


Weszłam do domu i od razu skierowałam się do mojego pokoju. Miałam ustalony plan, który runął jednak doszczętnie, gdy otworzyłam drzwi mojej sypialni… Dostrzegłam Nathana, który poderwał się z mojego łóżka i zaczął iść w moją stronę… „Co on tutaj robił?!” krzyczały moje myśli… To nie tak miał być!
― Ania… Tak się o Ciebie bałem… ― powiedział przejęty, by po chwili stanąć na środku pokoju, ze wściekłym wzrokiem. ― Co ON tu robi?! ― warknął.
Odwróciłam się i spojrzałam na Toma, który swobodnie opierał się o framugę, uśmiechając się przy tym zawadiacko.
― Tom… Mógłbyś zostawić nas samych…? ― zwróciłam się do niego.
Chłopak wpatrywał się przez chwilę w Natha, a następnie spojrzał na mnie ze strachem w oczach… Kiwnęłam nieznacznie głową, cały czas patrząc mu w oczy, a on opuścił pokój.
― Byłam z nim… ― odwróciłam się do bruneta. ― Całą noc… Znalazł mnie…
― A co z nami?! ― Nath podszedł do mnie. ― Kocham Cię! Chcę wszystko naprawić… ― jego oczy były pełne smutku.
― Nathan! ― przerwałam mu. ― Nas już nie ma… ― wyszeptałam. ― Miałeś dwa miesiące, by cokolwiek naprawić. Nie zrobiłeś tego… Nawet nie próbowałeś… Nie walczyłeś… Gdy tak bardzo potrzebowałam właśnie Ciebie, byś był po prostu ze mną, przytulił i powiedział, ze przejdziemy przez to… Razem… Był ze mną wtedy Tom! To on powtarzał mi „Dasz rade! Jesteś silna!”. To on oglądał mnie w chwilach, gdy sama nie potrafiłam spojrzeć na samą siebie… I dalej jest przy mnie… Mimo wszystko… Ale ja Ci to wszystko wybaczyłam…
― W takim razie… ― Nath ożywił się.
― Ale nie potrafię Ci już zaufać… ― dokończyłam. ― Nie w ten sposób…
Nathan patrzył na mnie z bólem wypisanym na twarzy. Wiedziałam, że cierpiał… Ale mnie to bolało o wiele bardziej… Chłopak w pewnym momencie przybliżył się do mnie jeszcze bardziej, chwytając moją twarz w dłonie… Gwałtownie odsunęłam się od niego, podchodząc do drzwi i otwierając je…
― Lepiej będzie jeśli pójdziesz już… ― powiedziałam nie patrząc na niego.
Brunet bez słowa opuścił pomieszczenie, a ja rzuciłam się na łóżko i ukryłam twarz w poduszce. To było okropne! Nie chciałam by kiedykolwiek Nathan cierpiał… Ale nie byłam w stanie ponownie mu zaufać… Nie tak jak wcześniej… Moje uczucia do niego wygasły, ale nadal mi na nim zależało i tego nigdy nie zmienię… Pragnę jego szczęścia… Poczułam, jak ktoś siada koło mnie i obejmuje ramieniem… Podniosłam głowę i ujrzałam zatroskanego Toma.
― Chcesz o tym porozmawiać…? ― zapytał cicho.
Podniosłam się i wtuliłam w chłopaka, nic nie mówiąc. W tej chwili potrzebowałam ciszy, a Tom to zrozumiał. Siedzieliśmy tak po prostu razem, wsłuchując się w dźwięki otoczenia. Chłopak oderwał się ode mnie i spojrzał w moje oczy, jakby chciał coś z nich odczytać… Gdy wydawało mi się, że właśnie coś w nich dostrzegł, oparł się o ścianę, pociągając mnie za sobą. Chciałam wiedzieć, co kryje się w jego myślach, ale jego spojrzenie wydawało się być jedynie pełne czułości… Nie wiedziałam, co mam o tym myśleć… Brunet uśmiechnął się ciepło do mnie i wiedziałam wtedy, że przy nim mogę czuć się bezpieczna. Zajęłam miejsce koło niego, obejmując jego ramię i kładąc na nim głowę. Chwyciłam rękę Toma i zaczęłam delikatnie badać palcami, powierzchnie jego dłoni i przedramienia… Poznawałam każdy skrawek skóry chłopaka, analizując, co się dzisiaj wydarzyło… Tom miał przymknięte oczy, wydawał się być nieobecny, tak jakby sam się nad czymś zastanawiał… Nie przeszkadzało mi to… Choć pragnęłam poznać jego myśli, nie przeszkadzała mi cisza między nami… Oboje musieliśmy chyba dojść do pewnych rzeczy i to był ten moment, ta chwila na to. Miałam nieodparte wrażenie, że staram się ukryć coś przed samą sobą i to bardzo skutecznie… Ale jakaś cząstka mnie nie dawała za wygraną i starała się za wszelką cenę nie dopuścić do tego… Zerknęłam ukradkiem na bruneta i raptownie podskoczyłam wystraszona. Telefon Toma zaczął dzwonić, a ja złapałam się za serce… Chłopak zaśmiał się, za co uderzyłam Go poduszką w bok.
― Auuł… ― udał, że zabolało i odebrał telefon. ― Co tam Max?
Tom pokiwał chwilę głową, a następnie położył telefon na moim udzie i włączył na głośnik…
― No hej Mała! Jak się trzymasz? ― usłyszałam wesoły głos George’a .
― W miarę dobrze, zwarzywszy na to, ze prawie zawału przez Ciebie dostałam! ― powiedziałam ironicznie, na co chłopak się zaśmiał.
― Ale jak słyszę nic Ci nie jest… I dlatego zrobisz cos dla mnie! ― zaczął. ― Wystroisz się, a my zabierzemy Cię do klubu…
― Ale… ― miałam milion myśli w głowie.
― Nie ma żadnego ale! ― przerwał mi. ― Tom dopilnuje, żebyś zrobiła to, o co Cię grzecznie proszę. I błagam Cię… nie stawiaj się… Chcemy po prostu uczcić to, że wróciłaś…
― No dobrze… ― powiedziałam zrezygnowana.
― Grzeczna dziewczynka… ― zaśmiał się, a następnie dodał już poważnie. ― Kocham Cię Mała…
Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo Max rozłączył się, a ja spojrzałam zimnym wzrokiem na Toma:
― Brałeś w tym udział! ― rzuciłam oskarżenie.
― Ja nic wcześniej o tym nie wiedziałem! ― chłopak podniósł ręce w geście obronnym.
Do czasu przyjazdu Maxa zajęłam się przygotowaniem siebie do wieczoru, nie zwracając uwagi na bruneta. W tym czasie Tom zaufał mi, że wywiąże się z obietnicy, zostawił mnie samą i pojechał do domu przebrać się.  Zanim wrócił zdążyłam wziąć długą kąpiel, ubrać się w ciemne spodnie i kremowa, zwiewną bluzeczkę z rękawem trzy czwarte i porozmawiać z tatą. To było trudne… Ale nie prawił mi kazań i nie krzyczał… Powiedział jedynie, ze jestem już dorosła i wiem, co robię. Dodał jeszcze, że ślicznie wyglądam, co jeszcze bardziej mnie oszołomiło… Zanim się obejrzałam kończyłam swoje przygotowania, czekając na powrót Toma. Gdy tylko przekroczył próg mojego pokoju, nie mogłam oderwać od niego wzroku… Jeszcze nie widziałam Go takiego… Albo po prostu nie dostrzegałam tego wcześniej… Po raz pierwszy spojrzałam na niego jak na mężczyznę, a nie przyjaciela. Miał na sobie ciemne prawie czarne spodnie i białą, lekko rozpiętą koszulę z nonszalancko podwiniętymi rękawami, która idealnie podkreślała mięśnie jego ciała… Jego ciemna karnacja i głębia tych brązowych oczu dodawała u jeszcze większego uroku… Sam jego widok sprawiał, że w pokoju robiło się duszno. Chłopak uśmiechnął się, gdy zauważył, że przyglądam mu się. Speszona spuściłam wzrok, ale wspomnienie jego widoku sprawiało, że moje nogi robiły się, jak z waty… Tom podszedł do mnie i chwycił moją dłoń jedną ręka, a drugą zmusił mnie bym na niego spojrzała.
― Wyglądasz pięknie… ― wyszeptał cały czas uśmiechnięty.
― Dziękuję… ― wymamrotałam. ― Ty… też… dobrze wyglądasz…
Chłopak zaśmiał się, a moje policzki spłonęły rumieńcem. Najgorsze było to, że cały czas trzymał mój podbródek  nie mogłam odwrócić głowy, by to ukryć… On jednak wydawał się być tym rozbawiony… Jego oczy iskrzyły się, a z ust nie schodził zawadiacki uśmiech… Brunet zaczął powoli zbliżać swoją twarz do mojej… Czułam, jak w piersi kołacze moje serce ze zdenerwowania i ekscytacji… Czułam coraz wyraźniej ciepło jego ciała, które, z każdą chwilą narastało… Nasze usta dzieliło już zaledwie kilka centymetrów… Gdy drzwi otworzyły się z hukiem, a ja gwałtownie odskoczyłam od Toma…
― Jak tam… O sorki… Mój błąd… ― powiedział zawstydzony Jay, który uciekł z pokoju tak szybko, jak do niego wpadł.
― Powinniśmy zejść do nich… ― usłyszałam zrezygnowany głos Toma.
Wyglądał na zawiedzionego… Podeszłam do niego, pocałowałam w policzek i przytuliłam, szepcząc do ucha: „Nie przejmuj się nimi…”. Pociągnęłam Go za rękę i po chwili byliśmy już na dole. Brunet rzucił gniewne spojrzenie Loczkowi, a ja dostrzegłam smutny wzrok Nathana… Czyli Jay powiedział im, co zobaczył… Teraz to ja spojrzałam na blondyna zimnym wzrokiem i bezgłośnie wypowiedziałam jedno słowo w jego stronę: „Death”. Chłopak przełknął głośno ślinę i odsunął się do tyłu… Zaśmiałam się z tego pod nosem.
― To, co… Zbieramy się! ― zakomunikował Siva.
Zamówiliśmy taksówki i ruszyliśmy na podbój klubu. Gdy już byliśmy na miejscu zajęliśmy nasz stolik i zamówiliśmy coś do picia. Ja z racji tego, że miałam niedawno operację, nie mogłam pozwolić sobie na coś z procentami, ale reszta nie żałowała sobie tego. Tom postanowił, ze dotrzyma mi towarzystwa i też nie będzie pił… Byłam tym zaskoczona. Myślałam, że on uwielbiam imprezować… Tak, czy inaczej byłam mu wdzięczna za taki gest. Po mimo moich wcześniejszych obaw, wieczór okazał się świetny. Śmialiśmy się, gadaliśmy o głupotach, aż Jay poprosił mnie do tańca… Zerknęłam dyskretne na Toma, który uśmiechnął się nieznacznie, a ja zgodziłam się na taniec. Jak mogłam się wcześniej domyślić, Jay zaczął wygłupiać się na parkiecie, do czego przyłączyłam się, nie mogąc przestać się śmiać.
― Odbijany… ― usłyszałam, gdy skończyła  się piosenka.
Tom przyciągnął mnie do siebie i objął w tali…
― Ale ostrzegam… Jestem kiepskim tancerzem… ― powiedział tuż przy moim uchu.
Zaczęliśmy tańczyć i tak jak uprzedził mnie brunet… Był okropny w tym… Ale to, jak się starał było urocze… Gdy wracaliśmy do stolika, chłopak przeprosił mnie i udał się do toalety. W tym czasie, ku mojemu zaskoczeniu, podszedł do mnie Nath…
― Zatańczymy? ― zapytał niewinnie.
― Nie wiem, czy to jest dobry pomysł… ― spojrzałam na niego z wahaniem.
― Nie daj się prosić… ― nie czekając dłużej na moja odpowiedź, pociągnął mnie na parkiet.
Leciało właśnie „I Follow River”, które od pewnego czasu uwielbiałam. Czułam tą piosenkę cała sobą… Po prostu tańczyłam i nie zwracałam na nic uwagi… Nathan był doskonałym partnerem do tańca, wiedział co robi… W pewnym momencie mój wzrok zawiesił się na jednym punkcie… Dostrzegłam Toma przy barze, który wlewał w siebie kieliszki z alkoholem… Jeden po drugim… Jego wzrok był pusty… Zostawiłam zdezorientowanego Natha na parkiecie i zaczęłam przepychać się przez tłum w stronę Toma. Chłopak widząc, że usiłuję biec w jego stronę, wypił ostatni kieliszek i zaczął isć w stronę wyjścia. Dogoniłam Go dopiero na ulicy przed klubem…
― Tom! ― wydarłam się za nim. ― Co Ty wyprawiasz?!
Brunet zatrzymał się i odwrócił w moją stronę.
― Co ja robię?! Jestem zazdrosny! ― podniósł głos. ―Jestem cholernie zazdrosny o NIEGO!
Spojrzałam zszokowana na chłopaka, a następnie zdałam sobie sprawę, jak to mogło wyglądać…
― Tom… ― powiedziałam cicho. ― To tylko taniec…
― Ja nawet tego nie potrafię Ci dać! ― wściekły kopnął śmietnik, który wylądował kilka metrów dalej. ― Nie mogę zaoferować Ci NICZEGO! Jaki ja głupi jestem!
― TOM do cholery! ― wydarłam się ponownie, a chłopak spojrzał na mnie w końcu. ― Tak jesteś głupi! Bo nie dostrzegasz tego, ze możesz mi dać coś o wiele bardziej ważnego… Swoją miłość i całego siebie! A to jest warte o wiele więcej, niż sobie wyobrażasz… Nawet jeśli masz mnie deptać cały czas… To chcę tylko z Tobą tańczyć!
Stanowczo podeszłam do niego, położyłam swoje dłonie na jego karku i delikatnie musnęłam jego wargi, moimi ustami… Poczułam przyjemny dreszcz przechodzący przez moje ciało, który w połączeniu ze słodyczą ust Toma, skutecznie przyśpieszał bicie mojego serca… Chłopak na początki nie wiedział, co się dzieje, ale po chwili objął mnie mocno i odwzajemnił  pocałunek… Poddałam  mu się w 100%, a moje wargi zatonęły w morzu namiętnych pocałunków, które odbierały mi dech w piersi i sprawiały, ze kolana uginały się pode mną… Pierwszy raz, dzięki jednemu pocałunkowi poczułam się wyjątkowa… Jedyna…

_________________________________
Normalnie stryczek powinnam sobie kupić i się powiesić za to, że tak długo nic nie dodawałam ;((( WYBACZCIE!!!!! Jestem okropna :[ Nie mam na nic czasu... I przez najbliższe dwa tygodnie też niczego nie dodam... Mam za dużo obowiązków, które się skumulowały właśnie teraz :( Przepraszam...
Mam nadzieję, że tym rozdziałem Wam to wynagrodzę...
Nie wiem, co mam w ogóle napisać... Ponad 20 000 wejść! Jestem zaszczycona! Nie zasługuję na Was... Ale też bardzo dziękuję ;* To jest nie do opisania to co czuję wiedząc, że mogę na Was liczyć ;) Kocham Was ;****


niedziela, 4 listopada 2012

Rozdział 39


Poczułam się trochę niezręcznie, bo wiedziałam, że dla Toma może to znaczyć coś więcej… Powinnam przerwać to, ale nie mogłam… Wiem, że to złe, ale podobało mi się to… To nie właściwe! Zganiłam się w myślach.
―Zabiorę Cię stąd… ― powiedział brunet, wyrywając mnie z zamyślenia.
― Nie chcę tam wracać… ― spojrzałam na chłopaka. ― Wszyscy na pewno czekają na mnie… Nie chcę teraz z nimi rozmawiać…
Chociaż użyłam liczby mnogiej, Tom chyba zrozumiał, że chodziło mi o Nathana.
― Rozumiem… ― przytulił mnie, a następnie pociągnął za sobą. ― Chodź!
Ruszyliśmy wzdłuż rzeki i po chwili znaleźliśmy się na Westminster Bridge zmierzając na drugi brzeg Tamizy. Było już ciemno, a bliskość wody sprawiała, że powietrze stało się bardzo zimne… Mimowolnie moje ciało zadrżało, czego nie zdołałam ukryć. Tom raptownie zatrzymał się, chwytając mnie za przedramię i obracając w jego stronę.
― Zimno Ci? ― zapytał i nie czekając na moją odpowiedź, zdjął swoją białą bluzę i okrył nią moje ramiona.
― Tom… ― zaczęłam, ale chłopak mi przerwał.
― Mną się nie przejmuj.
― Niby jak?! Zamarzniesz! ― protestowałam.
Brunet spojrzał na mnie stanowczo, a ja wsunęłam posłusznie dłonie w rękawy bluzy.
― Widzisz, to nie było takie trudne. ― uśmiechnął się promiennie.
Ruszyłam z naburmuszoną miną przed siebie, zostawiając zdezorientowanego Toma, samego na moście. Chłopak podbiegł do mnie i ponownie zatrzymał mnie spoglądając mi w oczy.
― Aniu, nie złość się na mnie… ― szepnął. Jesteś dla mnie najważniejsza i nie chcę żeby cokolwiek Ci się stało. Nawet jeśli ma być to przeziębienie! ― dodał szybko widząc, ze otwieram usta, by coś powiedzieć. ― Zrozum to proszę… Wiem, ze zachowuję się teraz apodyktycznie… Ale taki już jestem, gdy na kimś mi zależy… ― spuścił wzrok.
― Ja to rozumiem Tom… ― odezwałam się już spokojna. ― Tylko, jak mam to zaakceptować, skoro musisz się poświęcać?! Nie przyszło Ci do głowy, że ja też się o Ciebie martwię… ― chłopak gwałtownie podniósł głowę i utkwił swój wzrok na mnie, a ja spojrzałam w bok.
Staliśmy tak chwilę w ciszy, którą przerwał prawie niesłyszalny dźwięk głosu Toma…
― Jesteś ważniejsza ode mnie… ― szepnął sam do siebie.
Najwyraźniej miałam tego nie usłyszeć, dlatego udałam, ze tak właśnie się stało.
― Nie gniewaj się na mnie… Proszę… ― brunet podszedł do mnie, objął mnie ramieniem i uśmiechnął niepewnie.
― Zastanowię się jeszcze nad tym… ― powiedziałam to, chcąc się z nim podroczyć.
― Ach tak…? ― uniósł jedną brew i przerzucił mnie sobie przez ramię.
― Tom, wariacie postaw mnie! ― zaczęłam się śmiać, a chłopak nie zwracając na mnie uwagi zaczął iść wzdłuż mostu. ― Nie gniewam się już… ― spróbowałam.
Brunet zatrzymał się i postawił mnie na ziemi, przyglądając mi się uważnie. Chyba mi uwierzył, bo objął mnie ponownie ramieniem i udaliśmy się przed siebie. Nie wiedziałam, gdzie idziemy, ale zaufałam Tomowi i o nic nie pytałam. Przez całą drogę rozmawialiśmy i śmialiśmy się, jak dawniej. Jakby dzisiejsze popołudnie nie istniało… Czułam się przy nim dobrze… Zapominałam o wszystkim… Ale czy to było coś więcej? Nie umiałam jeszcze tego stwierdzić.
― Tom…? ― odezwałam się zaczynając rozpoznawać małe uliczki i budynki obok, których przechodziliśmy. ― Czy my idziemy do mojego starego mieszkania…?
― Nie oddałem jeszcze kluczy Ashley… ― zaczął nerwowo bawić się palcami. ― Pomyślałem, że to dobre miejsce…
Nic nie odpowiedziałam, bo byliśmy już przed mieszkaniem. Brunet otworzył je i weszliśmy do środka. Znalazłam tam moje wcześniejsze zapasy słodyczy, które posłużyły nam doskonale, przy oglądaniu filmu. Na początku nie byłam do tego pomysłu za bardzo przekonana, bo Tom wybrał jakiś thriller, za czym nie przepadam. Ale chciałam być twarda i nie dać po sobie znać, że choć trochę się boję. Z dumą mogę powiedzieć, że mi się udało… Choć to w dużej mierze zasługa Toma, który skutecznie odwracał moja uwagę od filmu rozmową, za co byłam mu ogromnie wdzięczna. Po skończonym seansie zostawiłam Go na chwilę samego, a ja udałam się do toalety. Gdy po pięciu minutach wróciłam do salonu widok, który tam zastałam, rozbroił mnie… Na kanapie, na której oglądaliśmy film, zasnął Tom. Wyglądał tak bezbronnie… Teraz, patrząc na niego, nie przyszłoby mi na myśl, że to pewny siebie, choć czasami zagubiony i arogancki, a przede wszystkim ciepły i opiekuńczy facet, którym jest za dnia. Zabrałam gruby koc z mojej dawnej sypialni i stanęłam przy kanapie, okrywając nim bruneta. Pochyliłam się lekko nad nim, by poprawić jeszcze poduszkę, gdy Tom objął mnie, a ja straciłam równowagę… Wylądowałam przy boku chłopaka, który przyciągnął mnie do siebie… Spojrzałam zaskoczona na jego twarz… Spał, uśmiechając się przez sen… Nie chciałam Go budzić, nie miałam na to serca… Położyłam wiec głowę na jego ramieniu, czując jego słodki zapach perfum i po chwili sama zasnęłam…
Rano obudził mnie czyjś dotyk… Otworzyłam niepewnie oczy i ujrzałam Toma, czule spoglądającego na mnie i gładzącego mój policzek… Chłopak widząc, że się obudziła zabrał szybko dłoń i uśmiechnął się.
― Przepraszam… Obudziłem Cię… ― zawstydził się.
― Nic się nie stało… ― podniosłam się do pozycji siedzącej.
― Przepraszam też, za to… ― wskazał na nas i kanapę.
Teraz to ja się zaczerwieniłam. Tom usiadł koło mnie i chwycił mój podbródek, zmuszając bym spojrzała mu w oczy.
― Znasz moje uczucia i wiesz czego najbardziej pragnę… ― zaczął. ― Proszę o jedna szansę… O jedną randkę… Jeśli nic do mnie nie poczujesz… Odpuszczę…
Nie wiedziałam, co mam mu odpowiedzieć. Nie chciałam Go skrzywdzić… Zasługiwał też na szanse… Po chwili zastanowienia kiwnęłam głową, patrząc w jego oczy, w których rozbłysły iskierki nadziei.
― Dam Ci ją… Ale niczego też nie obiecuję… Chcę, żebyś o tym wiedział… ― nie chciałam Go oszukiwać.
― Tylko o to proszę… ― chwycił moją dłoń, przykładając ja do swoich ust, a kąciki moich warg uniosły się ku górze.
― Jest jeszcze coś… ― mój uśmiech znikł, a chłopak spojrzał na mnie. ― Muszę najpierw porozmawiać z Nathanem… Musimy w końcu wszystko sobie wyjaśnić…
Widziałam, że Tom nie był tym zachwycony, ale starał się panować nad emocjami.
― W takim razie chodźmy… ― wstał i podał mi dłoń, którą bez namysłu chwyciłam.

_______________________________
Jest i rozdział ;D
Niestety rozdziały będą tak nieregularnie dodawane ponieważ nie mam za bardzo czasu, nad czym ubolewam ;( ale będę się starała pisać kiedy będę tylko mogła ;)
Jak zwykle mam nadzieję, że rozdział się podobał ;P
Bo mi nawet nawet ;D hehe
Dziękuję, że nadal ze mną jesteście i mnie wspieracie ;***
To dla Was ten rozdział ;****
Kocham Was ;****